Ks. Sławomir Kostrzewa:
"Diabły stały się modne i świetnie się sprzedają"
Zob. http://www.fronda.pl/a/ks-slawomir-kostrzewa-diably-staly-sie-modne-i-swietnie-sie-sprzedaja,31423.html(17.11.2013).
"Postaci ze świata koszmarów i horrorów przedstawia się w sposób atrakcyjny dla dzieci. Nastolatki i młodsze dziewczynki zaczynają się poruszać, mówić i ubierać na wzór nekro-wampów czy prostytutek".
Z autorem
konferencji dla rodziców i wychowawców poświęconych problematyce zagrożeń
duchowych dzieci obecnych w popkulturze rozmawia Emilia Drożdż.
Od kilku
miesięcy prowadzi Ksiądz w całej Polsce wykłady dla rodziców i wychowawców, w
czasie których zwraca Ksiądz ich uwagę na zagrożenia duchowe dzieci, obecne w
popkulturze. Co wydaje się obecnie najbardziej szkodliwe dla duchowości
naszych dzieci?
Jako kapłan,
za szczególnie szkodliwe uznaję to wszystko, co niszczy naszą zdolność do
budowania relacji przyjaźni z Bogiem, czyli to, co truje naszą duszę, niszczy
wiarę. Nadrzędnym celem człowieka jest rozpoznać Boga, Jego miłość do nas,
zaprzyjaźnić się z Nim, a przez to osiągnąć zbawienie, czyli życie wieczne z
Bogiem. Gdy człowiek utraci ten dar na wieczność, traci dosłownie wszystko.
Rodzice, którzy pragną zachować w dziecku skarb wiary, muszą unikać serwowania
dzieciom bajek, które przedstawiają Boga w sposób zakłamany, jako
istotę nieprzyjazną człowiekowi. Albo na sposób deistyczny, czyli jako kogoś,
kogo w ogóle nie obchodzą losy człowieka; bądź na sposób pogański, czyli jako
jednego z wielu bogów. Nie brakuje treści kierowanych do dzieci, zwłaszcza
książek, gdzie ich językiem kwestionuje się istnienie Boga (np. "Boga
przecież nie ma" P. Lindenfors'a). Z kolei w wielu bajkach szatan
przedstawiany jest bardzo pozytywnie. W oczach dzieci ma się jawić jako
niewinny, dobry przyjaciel, kumpel, z którym można się zawsze dogadać bądź
zawierać pakty.
Współczesna
kultura ma chyba jakiegoś bzika na punkcie diabłów…
Z jakiegoś
powodu diabły stały się modne i świetnie się sprzedają. Producenci zabawek
zauważyli tą fascynację dzieciaków diabłami i przyprawiają rogi, komu się da.
Pojawiły się nawet zwierzaki a’la diabełek. Taki los spotkał pieska z serii
zabawek Monster ChiChi Love, który nosi nazwę „Devil”. Tylko czekać, aż pojawią
się samochodziki a’la diabełek - choć i takie się pojawiły, z rejestracją 666…
Choć może to śmieszyć, to jednak takie przedstawianie demonów jest niesłychanie
szkodliwe dla rozwoju duchowego dziecka.
Rodzi się w
nim przeświadczenie, że szatan to taki fajny kumpel, „misiu pod podusię”.
Dziecko sądzi, że nie należy obawiać się szatana ani jego pułapek, że nie
należy bać się grzechu i piekła, bo dlaczego niby piekło może być straszne,
skoro mieszka tam „ten fajny szatan”? To trochę tak, jakby wmawiać dziecku, że
najgorszy sadysta mieszkający w bloku to jego najlepszy kumpel. Zdarzają się
także bajki, w których diabeł, na odwrót, przedstawiany jest jako ktoś
niezwykle groźny, potężny, a gdy się wścieknie, to sam Bóg musi przed nim się
chować... Dziecko boi się szatana i nie wierzy, że szatan przy Bogu jest nikim
i że Bóg może skutecznie chronić człowieka.
W bajkach
dla dzieci coraz częściej pojawiają się elementy okultystyczne. Księża
egzorcyści alarmują już o przypadkach zniewolenia demonicznego dzieci czy wręcz
opętania.
To prawda.
Niedawno przyszli do mnie rodzice, którzy zauważyli, że ich dziecko od pewnego
czasu fascynujące się demonicznymi zabawkami, za żadne skarby nie
przekroczy progów sanktuariów maryjnych... Trudno takie zachowanie wytłumaczyć
czynnikami naturalnymi. Dziś nie sposób wyliczyć bajek gier i książek, w
których magia przedstawiana jest jako coś pozytywnego. Dziecko, które ma z tym
styczność, może w przyszłości świadomie lub nieświadomie wejść w
najbardziej rujnującą duszę rzeczywistość, której doświadczenie może skończyć
się w najlepszym przypadku wielokrotnymi wizytami u księży egzorcystów. Pismo
Święte w ocenie praktyk magicznych jest bardzo jednoznaczne i surowe. Wystarczy
zacytować jeden fragment z księgi Powtórzonego Prawa: „Nie znajdzie się pośród
ciebie nikt, kto by przeprowadzał przez ogień swego syna lub córkę, uprawiał
wróżby, gusła, przepowiednie i czary; nikt, kto by uprawiał zaklęcia,
pytał duchów i widma, zwracał się do umarłych. Obrzydliwy jest
bowiem dla Pana każdy, kto to czyni" (Pwt 12, 10-14). Nie ma dobrej i złej
magii, białej czy czarnej. W oczach Boga jest magia, która zawsze jest
odwoływaniem się człowieka do mocy demonów, próbą „stania się jak Bóg”, czyli
bałwochwalstwem.
Przykładem
czasopisma promującego wśród dzieci zabawę w magię jest "Witch",
nazywany przez księży egzorcystów "przedszkolem okultyzmu". Stały
czytelnik tego magazynu poznaje wszystkie możliwe tajniki
magiczne. Osobiście
znane mi są przypadki nastolatek, wychowanych na lekturze tego czasopisma,
które, doświadczając opresji demonicznych, muszą dziś prosić o pomoc księży
egzorcystów. Jednakże, staram się przy tym temacie zwracać uwagę rodziców także
na inny, niezwykle istotny problem. Wiele dzieci, interesujących się magią,
nabiera „mentalności magicznej”. Nie chcą się wytrwale uczyć, bo uważają, że nie
ma sensu latami uczyć się, skoro wystarczy poznać jakieś zaklęcie i w jednej
chwili ma się wszystko. Takie dzieci nie chcą ponosić odpowiedzialności za
swoje czyny, bo uważają, że cokolwiek się wydarzy w ich życiu, to wynik
przeznaczenia, układu gwiazd. W bardzo popularnej serii książek J.K. Rowling o
Harrym Potterze pojawia się mnóstwo elementów fascynacji magią (wszystkim,
którzy mają wątpliwości co do tego, czy te książki są odpowiednie dla dzieci,
polecam książkę ks. Aleksandra Posackiego „Harry Potter i okultyzm”).
Dużą
popularnością wśród dziewczynek cieszą się lalki z serii Monster High,
inspirowane postaciami potworów i fantastyką grozy. Jak zabawa taką lalką
wpłynie na sposób myślenia i zachowanie małego dziecka?
Seria
Monster High (podobnie jak inne znane serie, w których występują wampiry, np.
książki "Siostry Wampirki", saga "Zmierzch" dla
nastolatków) budzi poważne kontrowersje. Postaci ze świata koszmarów i horrorów
- zombie czy wampiry - przedstawia się w sposób atrakcyjny dla dzieci, a dodatkowo
bohaterki Monster High ubierają się i zachowują co najmniej w rozerotyzowany
sposób. Dziecko oczywiście tego tak nie odbiera. Ale chce się ubierać i
zachowywać jak postać z ulubionej bajki. Dochodzi do sytuacji, że nastolatki,
ale i młodsze dziewczynki zaczynają poruszać się, mówić czy ubierać na wzór
nekro-wampów czy prostytutek. W podobny sposób stylizowane są też niektóre
postaci lalki Barbie. Chciałbym zwrócić uwagę, że obie zabawki mają tego samego
producenta. Jerry Oppenheimer tak wspomina moment, gdy twórca lalki Barbie Jack
Ryan próbował zarazić swoich współpracowników pomysłem stworzenia lalki
stylizowanej na sex-bombę: „Gdy Jack mówił o tworzeniu lalek Barbie, czułem
się, jakbym słuchał opowieści o jakimś seksualnym incydencie, opowiadanej przez
zboczeńca”. Zdaniem wielu pracowników firmy Mattel, Jack „wprost nurzał się w
wyszukanej rozpuście”. Jaki stąd wniosek? O walorach edukacyjno-estetycznych
wielu zabawek dla dzieci decydują ludzie zdemoralizowani i zdegenerowani.
Poza tym,
Monster High, jak wiele współczesnych zabawek, nie reprezentują żadnych
wartości, na których dziecko mogłoby budować swój własny system wartości. Dla
przykładu: postaci Monster High, jako wampirzyce, lubią pić krew. Pomysł, by
zainteresować małe dzieci upodobaniami wampirów jest fatalny, biorąc pod uwagę,
że dziecko potrafi w pełni identyfikować swoje pragnienia z pragnieniami
ulubionej postaci z bajki. Skutek: otrzymuję regularnie maile od nauczycieli i
rodziców, którzy z niepokojem słyszą od swoich pociech uwagi typu: "ja
chcę mieć kły, abym mogła zabijać i gryźć jak Monster High",
"chciałabym napić się ludzkiej krwi, bo Monster High tak robią".
Brzmi to
przerażająco. Ale dlaczego, zdaniem Księdza, każda forma obecności słodkiego,
różowego kotka Hello Kitty w świecie dziecięcych zabawek jest niebezpieczna?
Zwolennicy
Hello Kitty podkreślają, że świat kotka znany z kreskówek jest przyjazny
dzieciom. Wątpliwości pojawiają się, gdy wejdziemy na stronę internetową
producenta Hello Kitty, firmy Sanrio. Okazuje się, że wiele towarów, które tą
drogą może nabyć miłośnik kotka, upstrzonych jest symboliką i
estetyką kultury śmierci, bynajmniej nie kojarzącą się z beztroskim światem
dzieciństwa: Hello Kitty stylizowany na wampira, śmierć, czaszki, skrzyżowane
piszczele. Po drugie, w 2012 roku firma Sanrio podpisała współpracę w
satanizującym zespołem KISS. Choć grupa znana jest głównie w wąskim gronie
czcicieli mrocznej muzyki, z niewiadomych przyczyn Sanrio postanowiła, że to
właśnie KISS będzie międzynarodowym ambasadorem tej słynnej zabawki. Lider
grupy KISS nazywa się Demon, w czasie koncertów pluje czymś, co
przypomina krew, a grupa chętnie odwołuje się do szatana i motywów
śmierci. W jednej z ostatnich piosenek „God of Thunder” śpiewa m.in.:
„Urodziłem się… wychowywany przez demony (…) Urok pod którym jesteś, będzie
odzierał cię z dziewiczej duszy (…) Zbieram ciemność by mi służyła”. Powstała
cała seria kotków Hello Kitty stylizowanych na członków zespołu KISS. Nie
trzeba wielkiej wyobraźni, by domyślać się, że mały szkrab bawiący się serią
kociaków a’la KISS wcześniej czy później zainteresuje się pierwowzorem…
Miłość
dziecka do ulubionej zabawki tak ukształtuje jego podświadomość, że dzieciak
przyjmie za dobre wszystko, co kojarzy mu się z różowym kotkiem. W ten sposób
bezkrytyczny rodzic może niechcący ożenić swoją latorośl z satanizmem. To
zresztą nie jedyna kontrowersyjna decyzja Sanrio. Polityka udzielania licencji
na wykorzystanie wizerunku Hello Kitty pozostawia wiele wątpliwości, czy
producentowi zależy na dobru dzieci, czy tylko na robieniu pieniędzy. Jeśli
jakaś firma tworzy produkt dla dzieci, to spoczywa na niej moralny obowiązek,
by przypadkiem ukochana przez dzieci postać nie znalazła się na niczym, co
mogłoby im zaszkodzić. Tymczasem postać Hello Kitty pojawia się właściwie na
wszystkim, także na produktach, które nigdy nie powinny znaleźć się w kręgu
zainteresowania dzieci. Mam tu na myśli przedmioty z branży porno. Internet aż
roi się od takich gadżetów. Wisienką na torcie kontrowersji związanych z
producentem Hello Kitty jest decyzja, by produkować piwo Hello Kitty o
obniżonej zawartości alkoholu w kilku atrakcyjnych, owocowych smakach. Jestem
przekonany, że dzieciak, widząc ulubionego kotka na etykiecie butelki, zrobi
wszystko, by spróbować tego napoju. Firma, która podejmuje tak szkodliwe dla
dzieci decyzje, powinna być przez rodziców solidarnie bojkotowana, a
produkowane przez nią zabawki nie powinny znaleźć się w rękach dzieci.
Zresztą
wiele bajek i zabawek to estetyczne potworki, które nigdy nie powinny znaleźć
się w orbicie zainteresowań dzieci. Szczególnie mocno promuje się dziś
nekro-estetykę. Dla wrażliwości dziecka to jest po prostu ruina. Takie dziecko
nigdy nie wykształci w sobie zdolności tworzenia przestrzeni piękna i harmonii,
bo świat współczesnych bajek to świat ciemności, zniszczenia, śmierci i chaosu.
Jak ktoś kiedyś słusznie powiedział: z brzydkich zabawek wyrosną brzydkie
dzieci.
Negatywnie
ocenia Ksiądz także kreskówki i zabawki My Little Pony
O ile do
2010 roku kreskówki z konikami były przyjazne dzieciom, od pewnego czasu są
bardzo agresywne: koniki krzyczą, biją się, walczą ze sobą, pojawiają się
brzydkie postaci, ciemność, strach i dużo negatywnych emocji. Zatem opinie o
przyjaznym dziecku świecie My Little Pony włóżmy między bajki. Uwagę wielu
badaczy fenomenu My Little Pony zwraca fakt, że z jakichś przyczyn ta bajka w
minimalnym stopniu trafia w grupę docelową, jaką są małe dziewczynki. Koniki
Pony mają niezliczoną masę czcicieli wśród mężczyzn w wieku 20-35 lat, zwanymi
Bronies. W opinii niektórych obserwatorów tej subkultury, część z nich to
homoseksualiści i transwestyci. Z kolei dorosłe kobiety – fanki kucyków to
Pegasisters. Ci dorośli ludzie kupują wszystko, co związane z My Little Pony,
mają swoje zloty i imprezy - tzw. ponymeety. Ktoś powie, że to takie niewinne
wariactwo. Pewnie tak, ale żaden rodzic nie chciałby, by jego dziecko jako
dorosły mężczyzna lub kobieta wciąż tkwiło na poziomie zabawek dla
przedszkolaków. Sprawa staje się jednak bardziej skomplikowana, gdy dowiemy
się, że wśród fanów My Little Pony są tzw. cloppersi, czyli fetyszyści, którzy
czerpią satysfakcję seksualną z kontaktu ze wszystkim, co ma związek z My
Little Pony. Produkują niezliczoną masę obrazków pornograficznych, oczywiście z
kucykami w tle. Poważne niebezpieczeństwo pojawia się, gdy twoje dziecko,
zakochane w kucykach, pozna przez Internet cloppersa podającego się za
rówieśnika…
Zgodnie
ze standardami obowiązującymi w polityce krajów europejskich, ogromny
nacisk kładzie się dziś na ochronę dzieci przed przemocą fizyczną (że niekiedy
dochodzi do odbierania dzieci rodzicom z kuriozalnych powodów). Z Księdza
wypowiedzi wynika, że kwestia przemocy symbolicznej w naszej kulturze
jest jakby zupełnie bagatelizowana. Decyduje o tym przyzwolenie społeczne na
propagowanie tego rodzaju treści czy raczej brak świadomości tych, którzy
powinni chronić dzieci przed negatywnymi wpływami?
Zjawisko, o
które Pani pyta, ukazuje nam, jak silne i bezkarne dziś są różne środowiska,
które walczą o dusze dzieci, np. organizacje gender. Rodzic za wymierzenie
dziecku klapsa może iść do więzienia, a edukator gender za demoralizowanie
dzieci dostaje od państwa pieniądze. Podobnie rzecz ma się z lobbystami,
reprezentującymi interesy wielu firm. Im zależy nie tylko na duszach
konsumentów, ale przede wszystkim na ich portfelach. Przy współpracy z
politykami potrafią skutecznie wprowadzać na rynek nawet najbardziej szkodliwe
produkty tworząc monopol na swoje towary. To świadczy o dzisiejszej
potędze reklamy. Choć wszyscy zdajemy sobie sprawę z tego, że reklama mija się
często z prawdą, to jednak dajemy sobie wciskać najbardziej szkodliwe produkty,
„bo taka jest dziś moda, bo wszyscy to mają”. Uważam jednak, że jeśli rodzice
czynią zło lub wybierają to, co szkodliwe dla swojego dziecka, czynią to raczej
z niewiedzy, niż robią to świadomie. Czasem po prostu dają się łatwo
zmanipulować, albo pewnych rzeczy nie potrafią jednoznacznie ocenić jako
dobrych czy złych. Tu działa też mechanizm przyzwyczajenia. Pamiętajmy o tym,
że zanim jakaś firma produkująca zabawki dla dzieci wypuści na rynek kolejne
straszydło, najpierw przeprowadza szereg badań wśród dzieci i dorosłych. Z
reguły stara się przyzwyczajać konsumentów do zmiany estetyki metodą drobnych
kroczków. Gdyby dziewczynka żyjąca dwadzieścia lat temu otrzymała lalki Monster
High, prawdopodobnie przestraszyłaby się ich zgniłozielonych twarzyczek i kłów,
a lalka wylądowałaby tam gdzie jej miejsce, czyli w koszu na śmieci. Bezkarność
zła to po części także owoc apatii i marazmu wielu środowisk, które zaniedbały
czynienie dobra i uznały, że sprzeciw nie ma sensu.
Coraz
częściej obserwujemy, że zwolennicy filozofii gender próbują zaszczepić swoje
przekonania już wśród najmłodszych dzieci.
Gender
uderza bezpośrednio w samego człowieka, a dokładniej – opiera się na fałszywej
antropologii człowieka. Kreowana przez nich wizja człowieka jest całkowicie
sprzeczna w chrześcijańską wizją. Odziera go z godności, a na miejsce duszy
wprowadza najbardziej prymitywne instynkty, szczególnie seksualne. Dla
ideologów gender najważniejsza jest orientacja seksualna - „Jesteś człowiekiem,
o ile realizujesz się seksualnie zgodnie ze swoimi zachciankami”. Młody
człowiek, który chce i potrafi panować nad swoimi popędami seksualnymi nie
mieści się w ramach ich chorych teorii! Dlatego robią wszystko, by
rozseksualizować dzieci i młodzież. I chcą to czynić już na poziomie edukacji
przedszkolnej! Pojawiają się w Polsce seks-poradniki dla najmłodszych typu
„Wielka księga siusiaków”, „Wielka księga cipek”, w przedszkolach urządza się
warsztaty równościowe, które obdzierają dzieci z godności, każąc pod przymusem
przebierać się im i zachowywać jak płeć przeciwna. Prezentowane projekty
edukacyjne zakładają uczenie przedszkolaków masturbacji, a w szkołach podstawowych
„czerpania radości z doświadczeń seksualnych”. Niestety, to się już w polskich
przedszkolach i szkołach dokonuje. Dzieje się tak, gdyż rodzice nie mają
elementarnej wiedzy o skutkach takich pomysłów i bezkrytycznie posyłają swoje
dzieci na takie zajęcia. Często te projekty mają niewinne nazwy typu „warsztaty
równościowe, tolerancji”. Realia są takie, że dokonuje się tam najgorszego
poniżania i deprawacji dzieci!
Co w
konsekwencji grozi naszym dzieciom?
Genderyści
chcą uczynić z dzieci seksualnych maniaków, niezdolnych do wierności, do
kontrolowania swoich pobudzeń seksualnych. Dzieci wychowane według pomysłów
gender cierpią na rozchwianie tożsamości płciowej, są rozseksualizowane, nie
wiedzą, jak sobie radzić z własną seksualnością, nie potrafią podjąć swoich ról
społecznych, nie potrafią cieszyć się własną płcią. Ideolodzy gender pragną
wyhodować pokolenie dewiantów, zboczeńców, osób, których smutna egzystencja
podporządkowana będzie szukaniem nowych, seksualnych doznań. Biografie osób
skazanych za przestępstwa seksualne, uczą, że taki człowiek w pewnym momencie
dochodzi do „punktu zero”, gdzie kończy się jakakolwiek satysfakcja z
podejmowanych działań seksualnych, a zaczynają się przestępstwa, gwałty i
mordy. To jest oczywiście najczarniejszy scenariusz, ale jednak całkiem realny.
Najbardziej odczuwalnym skutkiem popularyzacji ideologii gender będzie rozpad
tradycyjnych rodzin, co uderzy bezpośrednio w dzieci. Już teraz w Polsce
rozpada się co trzecie małżeństwo. To także efekt działań środowisk gender,
które tworzą, głównie przez media, w społecznej świadomości „mentalność
rozwodową”: jeśli masz problem z mężem lub żoną, po prostu się rozwiedź.
Tradycyjna rodzina jest bardzo niebezpieczna dla ideologów gender. To właśnie
ona najbardziej skutecznie przekazuje wartości i chroni człowieka przed
deprawacją i manipulacją. Niepokoi więc przychylność niedoinformowanej i
zmanipulowanej części społeczeństwa wobec tych pomysłów oraz aktywność obecnych
władz naszego kraju wobec promowania idei gender, szczególnie pomysłów
edukacyjno-wychowawczych.
Powszechny
dostęp do pornografii np. w internecie poszerza pole działania pedofilów.
Niektóre wpływowe grupy interesów domagają się nawet legalizacji pedofilii. Czy
akceptując założenia filozofii gender otwieramy furtkę na działania pedofilów?
To
oczywiste. Na Zachodzie już od wielu lat, w środowiskach lewaków mówi się o
tzw. „dobrej pedofilii”, dowodząc, że seks dorosłej osoby z dzieckiem
pozytywnie wpływa na jego rozwój. Prof. Mirkin w pracy opublikowanej w „Journal
of Homosexuality” napisał: "Organizacje pedofilskie były początkowo
częścią koalicji gejowsko-lesbijskiej". Wg niego społeczna akceptacja
pedofilii nastąpi w ten sam sposób jak nastąpiła akceptacja homoseksualizmu.
Znaczna część członków Amerykańskiego Towarzystwa Psychiatrycznego coraz
silniejszym głosem domaga się debaty nad usunięciem pedofilii z listy zaburzeń
psychicznych, aby „nie stygmatyzować pedofilii”. Takie działania nazywają
„normalizacją pedofilii”. Warto zauważyć, że podobna retoryka pojawiała
się 1973 roku, tuż przed głosowaniem w sprawie usunięcia homoseksualizmu ze
spisu chorób psychicznych. Choć na Zachodzie seks osoby dorosłej z nieletnią
jest nielegalny, to od kilku lat podejmowane są, szczególnie w Kanadzie i USA,
systematyczne próby obniżania wieku, w którym uprawianie seksu jest legalne.
Usunięcie pedofilii z listy zaburzeń przyspieszy ten proces i stanie się
argumentem do obniżania barier wiekowych, w imię wolności uprawiania seksu.
Zresztą i w Polsce wielu aktywistów gender nie ukrywa swoich pedofilskich
preferencji. Współpracujący z Uniwersytetem Warszawskim Mariusz Drozdowski,
lider środowisk LGBT napisał niedawno na swoim blogu, że jest pedofilem.
Mainstreamowe media solidarnie przemilczały ten fakt. (Ciekawe, jak
zareagowałaby te same media, gdyby jakiś ksiądz napisał to na swoim blogu?).
Warto
wiedzieć, że najbardziej zaangażowani genderowcy to osoby o skłonnościach
homoseksualnych. Ks. prof. Dariusz Oko podaje kapitalny przykład dający
wyobrażenie o skali problemu: na 1000 pedofilów 400 to geje. To nie są wyssane
z palca cyfry, tylko liczby poparte badaniami naukowymi. Jest zatem bardzo
prawdopodobne, że środowiskom homoseksualnym będzie bardzo zależało na
legalizacji pedofilii. Aby to się dokonało, musi zaistnieć społeczne przyzwolenie
wobec takich zachowań. Choć dziś wydaje się nam to mało prawdopodobne,
zauważmy, że jeszcze parę dekad temu ludziom wydawało się niemożliwe, że osoby
homoseksualne będą adoptowały dzieci. W jaki sposób dokona się społeczna
akceptacja dla wszelkich dewiacji, zdradził kilka lat temu Charles Silverstein,
znany w Polsce z książki „Radość seksu gejowskiego” . W jednym ze swoich
artykułów napisał: "Można założyć, że wiele dzieci i nastolatków
ogląda pornografię. Nadzór rodziców nigdy nie był bardziej mizerny.
Podejrzewam, że w momencie, gdy te dzieci dorosną, nasz cel długoterminowy –
wyeliminowanie parafilii (czyli także pedofilii – przyp.SK.) z DSM (listy
zaburzeń psychicznych tworzonej przez Amerykańskie Towarzystwo Psychiatryczne)
zostanie zrealizowany. Najprawdopodobniej będą się zastanawiać, o co było tyle
zamieszania, tak jak dziś wielu młodych ludzi zastanawia się, dlaczego ktoś
mógł mieć cokolwiek przeciw homoseksualistom w ubiegłym wieku". Zatem w
interesie środowisk gender jest seksualizacja dzieci, które, dla rozładowania
napięcia seksualnego, będą sięgały po pornografię. Niestety, już dziś spory
odsetek dzieci (nawet 8-letnich) jest uzależnionych od pornografii. Liczba
ta rośnie wraz z wiekiem i zatrważa skalą rocznego przyrostu oraz tragedią
osobistą tych biednych ludzi.
W swoim
doświadczeniu duszpasterskim spotkał się Ksiądz z takimi przypadkami?
Przyznam, że
szczególnie w pracy z młodzieżą, jeszcze nigdy nie spotkałem bardziej
poranionych i nieszczęśliwych osób niż uzależnionych od pornografii i, co
często idzie w parze, od masturbacji. To wszystko zaczyna się od „niewinnych
kliknięć” w Internecie. Powszechny dostęp do Internetu stwarza niewyobrażalne
niebezpieczeństwo dla dzieci i młodzieży, którzy z ciekawości włażą w najgorsze
porno i szybko się uzależniając, rujnują na długie lata. Zaniepokoiło mnie
szczególnie pewne wydarzenie. Podszedł do mnie w kościele taki mały, 8-letni
szkrab. Spojrzał na mnie dużymi, smutnymi oczkami i powiedział cicho: „Proszę
mi pomóc”. Zapytałem, czy coś zgubił, a on powiedział smutno: „Nie mogę
przestać myśleć o seksie”. Mało nie przewróciłem się: „A gdzie to widziałeś,
skąd to znasz?” Odpowiedział: „z telewizji, z komputera”. I jeszcze raz,
błagalnym tonem poprosił: „Proszę mi pomóc”… Ta prośba do dziś chodzi mi
po głowie. To co robię, uświadamiając wychowawców o zagrożeniach dziecięcych
obecnych w popkulturze, to w pewnym sensie jest spełnienie obietnicy,
jaką złożyłem temu chłopcu.
Czy możemy
się skutecznie przeciwstawić próbom deprywacji dzieci w popkulturze?
Przede
wszystkim, istnieje pilna potrzeba „powrotu rodziców do dzieci”. Przekonanie,
że da się pogodzić karierę zawodową z wychowaniem dziecka jest błędne.
Współczesny kryzys wychowania dzieci to kryzys obecności rodziców przy dzieciach.
Rodzice muszą uważniej obserwować swoje dzieci, więcej z nimi rozmawiać.
Statystyczny Polak rozmawia ze swoim dzieckiem 7,5 minuty dziennie. To o wiele
za mało, aby rozpoznać zmiany w zachowaniu dziecka. Jednocześnie powinni
dokonywać surowej selekcji treści, które usiłuje wcisnąć dziecku pop-kultura i
media. Warto stosować dozwolone formy nacisku na producentów i dystrybutorów
zabawek, zwłaszcza tych firm, które podejmują działania szkodliwe dla dzieci.
Istnieje dziś ogromna potrzeba tworzenia katolickich stowarzyszeń
monitorujących treść przekazu medialnego i edukacyjnego kierowanego do dzieci
oraz tworzenia katolickich szkół i ośrodków wychowawczych. Warto także, aby
powstawały katolickie stowarzyszenia nauczycieli. Potrzeba ożywić
przyparafialne duszpasterstwo dzieci oraz podjąć cenne dla rozwoju duchowego
dziecka inicjatywy jak wczesna Komunia Święta czy Wczesne Bierzmowanie. Jak
najwcześniejsze udzielenie dzieciom i młodzieży Sakramentów, łask i darów Ducha
Świętego, jeszcze zanim staną się ofiarami grzechów i zniewoleń, pomoże im
bezpiecznie przejść przez trudny czas dzieciństwa i dorastania. Dzisiaj dzieci
dojrzewają szybciej niż 20 lat temu, dlatego wcześniej potrzebują pomocy,
jakiej udziela Jezus Chrystus obecny w Sakramentach.
Potrzeba
także promować wspólnoty małżeńskie typu Domowy Kościół, przez które
małżonkowie będą mieli szansę coraz silniej zakorzeniać się w Bogu. Aby rodzice
mogli skutecznie chronić dzieci, muszą być blisko Boga, powinni walczyć o
trwałoś małżeństwa i jego świętoś, która jest gwarantem zdrowia moralnego
rodziny. Bardzo ważna jest wspólna modlitwa w rodzinach. Gdy człowiek
odchodzi od Boga, przestaje się modlić, wybiera życie w grzechach, przestaje
odróżniać dobro od zła, a często nawet zło nazywa dobrem. Jeśli na nowo postawimy
na Jezusa Chrystusa i postawimy Go w centrum naszego życia, działanie Bożej
łaski będzie skutecznie uwrażliwiać i wyostrzać nasze zmysły i rozum. Człowiek,
który jest blisko Boga, w sposób naturalny szuka tego, co czyste, dobre,
harmonijne i piękne. Intuicyjnie odczuwa wstręt do tego co odciąga od Boga, co
ma związek z tzw. kulturą śmierci. Przestrzeń grzechu, w której żyje niestety
wielu rodziców, to przestrzeń odłączenia od Boga, a wtedy trudno o wrażliwość
na to, co rzeczywiście szkodzi dzieciom.
Ks. Sławomir
Kostrzewa – ur. 1979 r., absolwent kulturoznawstwa i teologii Uniwersytetu
im. Adama Mickiewicza w Poznaniu. Zajmuje się tematyką zagrożeń duchowych
pojawiających się w mediach i przemyśle rozrywkowo-edukacyjnym. Prowadzi
konferencje dla rodziców i wychowawców nt. zagrożeń duchowych dzieci
obecnych w popkulturze. Autor słynnej prezentacji internetowej pt. „Odebrać
dzieciom niewinność?”.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz