czwartek, 20 lipca 1995

Nie bój się, wierz tylko

ŚRUBKA 
Barbara:
Chcielibyśmy razem z mężem podzielić się radością, że w tym roku możemy wspólnie uczestniczyć w rekolekcjach dla rodzin Wspólnoty Krwi Chrystusa. Jesteśmy małżeństwem 29 lat. Mamy troje dzieci i dwoje wnucząt. Zostałam kiedyś zaproszona na spotkanie Wspólnoty w grupie. Było ono proste i zwyczajne. Czułam, że właśnie tu mnie Jezus potrzebuje. Później pojechałam na rekolekcje i od tej pory starałam się tworzyć jedność w naszej rodzinie, ale mąż nie rozumiał mnie. Przypomniało mi się, jak Nie bój się, wierz tylko 20 lipca  W małżeństwie Strona 1
tworzyć jedność w naszej rodzinie, ale mąż nie rozumiał mnie. Przypomniało mi się, jak ksiądz mówił na rekolekcjach, że jedność tworzy się zaczynając od siebie. Przyjazd na wspólne rekolekcje nie był łatwy. Mąż nie uczestniczył w życiu Kościoła, nie rozumiał Wspólnoty i mojego w niej zaangażowania. Kiedy ostrożnie zaproponowałam mu wyjazd na rekolekcje, odmówił. Wyjazd z nim wydawał się wtedy niemożliwy. Ale miałam wówczas Słowo Życia: "Nie bój się, wierz tylko". Starałam się wierzyć tym słowom i mieć nadzieję. Nie chciałam go namawiać. Pewnego razu mąż zawołał mnie, żebym zobaczyła, jak przykręcił śrubkę. Zdziwiłam się, że każe mi ją oglądać, podczas gdy sam nigdy nie interesuje się tym, co ja robię. Mimo to poszłam do niego i przyglądałam się tej śrubce. Nic z tego nie rozumiem -śrubka jak śrubka. W pewnym momencie pomyślałam, że może ta śrubka jest dla mnie tak niezrozumiała, jak dla niego niezrozumiała jest ta Wspólnota. Zaczęłam przyglądać się tej śrubce: czym mąż ją przykręca -czy kluczem płaskim, czy francuskim, czy przy tym leży, czy klęczy, czy jest pochylony.
Marian:
Ucieszyłem się, że żona zainteresowała się moimi sprawami. A ja wstydziłem się, że nie wchodzę w jej sprawy, nie pytam się jak było na skupieniu, jak było w grupie. 
B: Żyjąc w dalszym ciągu tym Słowem Życia pomyślałam, że może dla jedności obejrzę z mężem mecz. Usiadłam, patrzę. Nic nie wiem z tego meczu, ale postanowiłam zainteresować się tym, co dzieje się na boisku. Zaczęłam pytać się męża: kto z kim gra, która bramka jest czyja. W miarę to pojęłam. Zaczęłam się interesować wynikiem. Nie mówiłam nic więcej o rekolekcjach, ale mąż sam pewnego dnia oznajmił dzieciom, że jedzie ze mną. Byłam bardzo wdzięczna Panu Bogu za to Słowo Życia, za to, że nie musiałam prosić męża o to, żeby ze mną jechał -miałam tylko wierzyć i starać się o jedność, wychodzić jako pierwsza. Po przyjeździe na rekolekcje początkowo bałam się, że mąż będzie się tam źle czuł. Pomyślałam o Słowie Życia "Nie bój się..." Skoro Pan Bóg dokonał tylu cudów, to na pewno i dalej wszystko będzie dobrze.Ku mojemu zdumieniu mąż bardzo zaangażował się we wszystko, co się działo. Pytał, jak posługiwać się Pismem świętym, jak rozważać. Pytał o Słowo Życia, bardzo starał się wszystko zrozumieć. Potrafiliśmy wspólnie rozmawiać, prowadzić dialog o Panu Bogu i wspólnie przeżyć drogę krzyżową.
M: Na rekolekcjace w Swarzewie rozmawiałem z księdzem, zapoznałem się ze Słowem Życia. Po powrocie do domu założyłem grupę Wspólnoty Krwi Chrystusa. Gdy następnym razem pojechałem na skupienie do Częstochowy, wstąpiłem do Wspólnoty. Poznałem, że życie z Bogiem nie jest takie puste, ale daje nadzieję i radość. Nie zawsze udaje mi się być tak blisko Boga, ale się uczę. Uczę się żyć Słowem Życia. Gdy obydwoje zaczęliśmy żyć w relacji z Bogiem, nasze małżeństwo stało się pełniejsze i trwalsze. Lubimy brać udział w skupieniach i rekolekcjach, szczególnie dla małżeństw, bo jest to odpowiedni "klimat" dla tworzenia jedności nie tylko w grupach, ale i w małżeństwie.