niedziela, 15 grudnia 2013

Polubić siebie

 Świadectwo wygłoszone na Jasnej Górze (Nocne Czuwanie WKC)
Jestem w tej chwili już dojrzałą osobą, mam męża i trzech synów u progu dorosłości oraz licznych krewnych, wiele zaprzyjaźnionych osób. Mimo to miałam wiele problemów ze sobą. W przeszłości widziałam siebie jako „brzydkie kaczątko”, - taki nieudacznik. Zazdrościłam koleżankom wyglądu, inteligencji, łatwości nawiązywania kontaktów, dobrych stopni.  Przeszłam okresy nie akceptacji, nawet nienawiści do siebie. Wpadałam w stany bezsilności, załamań, braku chęci do życia. Wiele spraw widziałam w czarnych kolorach. Dlatego też moje emocje były bardzo różne, czasami byłam zła, złośliwa, jak również wiele łez wylałam w poduszkę - mając pretensje i żal do Pana Boga, że taką mnie stworzył. Potrafiłam robić sobie na złość. 

W chwilach wielkiej  pustki i bezsilności na dnie tego wszystkiego pojawiała się moja jedyna nadzieja, mój ratunek w Matce Bożej. Poczucie bliskości z Matką Bożą przywracało we mnie chęć do życia i uwalniało mnie od tych napięć i przeżyć. Ona też zaprowadziła mnie najpierw do Duszpasterstwa Akademickiego,  a następnie w życiu małżeńskim do Wspólnoty Krwi Chrystusa. Tam W niej czułam się dobrze, jak w domu, w którym jest ciepło, zrozumienie i akceptacja mojej osoby. Poczucie wspólnoty, okazywanie sobie życzliwości, miłości, dążenie do jedności, było jak lek na rany. Były to początki mojego uzdrowienia: poczucie, że nie jestem taka najgorsza, że posiadam nawet pewne zdolności, zalety, których wcześniej sobie nie uświadamiałam. Z wielkim trudem i lękiem, ale pełna wiary, że to jest wolą Bożą i nie mogę jej zaniedbać, przyjmowałam zadania, które mi powierzano we Wspólnocie Krwi Chrystusa,  wiedziałam jedno, że mam ufać Panu Jezusowi. Było to dla mnie jakby „zamknąć oczy, skoczyć w przepaść" i szukać ratunku u Pana Jezusa.

Dopiero teraz, kiedy tematem formacyjnym na ten rok jest „Pojednanie przez Krew Chrystusa, a podtematami jest: "Pojednanie z Panem Bogiem, bliźnim i z samym sobą”, a szczególnie "pojednanie z samym sobą" dało mi nowe światło o mnie i moich problemach.  Bardzo ważnym momentem dla mnie było skupienie, na którym między innymi dotarły do mnie, jak nigdy wcześniej słowa z Księgi Jeremiasza 1,5, które wcześniej wielokrotnie słyszałam  które stały się dla mnie wyjątkowe: „Zanim ukształtowałem Cię w łonie Matki, znałem cię, zanim przyszedłeś na świat, uświęciłem cię” – one to przeniknęły mnie do głębi, zapadły w sercu i stały się dla mnie początkiem  przebaczenia, akceptacji, a nawet polubienia, prawdziwego pokochania siebie. Było to światełko w tunelu…
Zrozumiałam, że Pan Jezus wiedział, że będę grzeszyła, a mimo to  chce być zapraszany do mojej codzienności. Tylko czeka, bym w Eucharystii powierzała się Jego niezwykłej Miłości. Przyjmując Jezusa do swojego serca, oddaję Mu to wszystko, co jest we mnie. Nie zatrzymuję się nad swoimi upadkami, żyjąc w nieustannym poczuciu win i swoich niedoskonałości. Nie skupiam się przez to na sobie, ale dostrzegam Jego Miłość. Kochając siebie, bardziej otwieram się na drugiego człowieka i łatwiej mi jego zrozumieć.
„Przenikasz i znasz mnie Panie… dziękuję Ci, że mnie stworzyłeś tak cudownie, godne podziwu są Twoje dzieła, dobrze znasz  moją duszę, nie tajna Ci moja istota, kiedy w ukryciu powstawałem… oczy Twoje widziały me czyny… i wszystkie są spisane w Twej Księdze, dni określone zostały chociaż żaden z nich jeszcze nie nastał… zbadaj mnie Boże i poznaj mnie serce, doświadcz i poznaj moje troski, i zobacz czy jestem na drodze nieprawej a skieruj mnie na drogę odwieczną” (Ps139, 1.14-16.23-24)
MW

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz