sobota, 2 lutego 2013

NASZ DUCHOWY ORGANIZM


STWORZONA PODSTAWA NASZEGO BOSKIEGO ŻYCIA: NASZ DUCHOWY ORGANIZM

            Święty Tomasz z Akwinu potrafił określić bliżej nowość, jaką stwarza w nas łaska; Bóg, zaprasza­jąc nas do dzielenia Jego życia już tu, na ziemi, dał nam zdolność życia zgodnie z Jego Miłością (agape, mi­łość-dar, wykraczająca poza pragnienie) podczas naszej ziemskiej egzystencji, kiedy kształtuje się i rozwija to życie boskie; nie obywa się to bez oczyszczenia, walki, doświadczeń, wykluczania grzechu, prowadzą­cych ku spełnieniu życia wiecznego, kiedy będziemy nadto osobami włączonymi w szczęśliwe bytowanie trzech Osób Boskich. To, co zostało nam dane, jest przeto
zdolnością, czy władzą poznawania i kochania Boga,
tak jak On siebie zna i kocha, zdolnością dzielenia Jego poznania i Jego miłości.
            Tomasz z Akwinu precyzuje, że w tym celu zostaliśmy wyposażeni w duchowy organizm, który nasz
umysł i wolę (serce, jak powiedziałaby unitarna antropologia Biblii) czyni zdolnymi do osiągnięcia Boga. A zatem to organizm cnót, przede wszystkim teologalnych, o których mówi święty Paweł, stanowi stworzone oblicze nie stworzonej łaski. Te cnoty teologalne, dane, by osiągnąć Boga bezpośrednio, podno­szą i czynią nadprzyrodzonymi cnoty ludzkie, które nam umożliwiają dobre kierowanie naszym życiem do­czesnym, osobistym i społecznym. Czynią one możliwą wymianę z naszej strony Zwróćmy uwagę na cha­rakter tego organizmu:
            Nie chodzi tu o jakąś protezę czy nadbudowę. Nie jest to coś, jak kapelusz na głowie albo cokół, na którym wznosi się posąg. Jest to wewnętrzny rozwój naszej istoty i naszych naturalnych władz, który nie niszczy natury, lecz ją wypełnia, zgodnie z głębokimi pragnieniami, jakie Bóg w nią wpisał.
            Ze strony Boga nie jest to jakiś przejściowy akt, wstępny prezent, dany w chwili chrztu, wejściów­ka do raju, ale dar stały, nieustanne, żywotne, dynamiczne stwarzanie wciąż na nowo naszego bytu, we­wnętrzny dynamizm, który nas lepiej nakierowuje na Boga niż igła magnesu na biegun północny Od Pięć­dziesiątnicy dar ten ma charakter pewnej reguły.
            To wolne zawładnięcie przez Boga nie zmienia w niczym Jego stwórczej transcendencji, nie doko­nuje na nas gwałtu i aktualizuje się poprzez wolne wyrażenie zgody.
            Duch Święty sprawia, że stopniowo przenika w nas poznanie i Miłość, które są właśnie życiem, dzięki Jego natchnieniom i codziennym poruszeniom, dzięki chrzcielnemu znamieniu, które nas duchowo łączy z Nim i dostosowuje do pragnienia Jego serca (w biblijnym znaczeniu tego słowa).

1. CNOTY
Prawdziwe znaczenie zdewaluowanego słowa
            Istotą tego organizmu są cnoty nadprzyrodzone. To słowo - cnota - może wywoływać szok albo rozczarowanie, bo dzisiaj wzbudza ono kpiny, jako że zostało wypaczone, zdegradowane i ośmieszone za sprawą formalizmu i purytanizmu, które chlubiły się swoimi „cnotami", tak jakby stanowiły one chwaleb­ną, a zarazem faryzejską własność cnotliwego człowieka: jakiś tytuł do chwały, gdy tymczasem jest to dar­mowy dar Boga i żywe nastawienie człowieka. Co więcej, nie jest to jakiś nowy organizm boski, dodany do naszego organizmu ludzkiego, ani jakiś szczep, ale wewnętrzne doskonalenie naszych wolnych władz, któ­re pozwala nam osiągnąć Boga i postępować wraz z Nim we wspólnym życiu, dla jakiego zostaliśmy stwo­rzeni. To, co nadprzyrodzone, nie niszczy natury, lecz ją dopełnia.
            Przypomnijmy najpierw, co cnota oznacza. O ile słowo to, zdyskwalifikowane w dzisiejszym języ­ku, nabrało wydźwięku pejoratywnego, to jego sens i wartość pozostały nietknięte w innych, wywodzących się z niego słowach. Odcinając się od pretensji, jakie zdyskredytowały zuchwałą cnotę szlachetnych apo­stołów, czy skonwencjonalizowanych pań trudniących się dobroczynnością, słowo „wirtuoz" zachowało całą swoją powagę.
            Kim jest wirtuoz? Tym, kto z łatwością, szczęśliwie i radośnie wykonuje rzeczy trudne, zwłaszcza w muzyce. W istocie to samo określa cnotę. Mamy wszelkie racje po temu, by chcieć stać się wirtuozami w aktach życia zawodowego, społecznego czy rodzinnego. Potrzebni nam są wirtuozi polityki do kierowania państwem. Jest jeszcze więcej powodów, by stać się wirtuozem życia boskiego, a to znaczy: prawdziwej Miłości. U Franciszka z Asyżu czy Matki Teresy jest to druga natura, stan wewnętrzny Nadaje to ich życiu wielką jedność i twórczy charakter, zwłaszcza w rozpoznawaniu Jezusa Chrystusa w najuboższych, najbar­dziej odpychających, najbardziej cierpiących. To właśnie symbolizuje pocałunek dany trędowatemu, zapo­czątkowujący drogę Franciszka z Asyżu.
            Ponieważ człowiek jest istotą żyjącą, cnoty są strukturyzowane jak naturalny organizm, jako we­wnętrzne przedłużenie naszych władz: umysłu i woli, według analizy zachodniej. Ale lepiej powiedzieć: serca, w znaczeniu biblijnym, które charakteryzuje ludzki dynamizm naszej autonomicznej wolności zgod­nie z unitarnym modelem antropologii biblijnej.
            Tomasz z Akwinu wprowadza rozróżnienie między dwoma rodzajami cnót: kardynalnymi i teolo­galnymi.

Cnoty kardynalne

            Pomówmy najpierw o cnotach kardynalnych, identyfikowanych już przez filozofów greckich, przed Chrystusem. Jeżeli mówimy o nich tutaj, to dlatego że, jak zobaczymy, Duch Święty czyni je nad­przyrodzonymi.
            Te cztery cnoty naturalne warunkują rozwój „dobrego człowieka", którego realizm Arystotelesa uważał za miarę Dobra. Grecy nazywali te cnoty kardynalnymi, ponieważ stanowią one jakby zawiasy i osie (cardines) życia moralnego, zrównoważonego: roztropność-: tropność, sprawiedliwość, męstwo, umiarkowanie. Tworzą one jakość, równowagę i skuteczność udanego ludzkiego życia. Nazwy ich stały się niejednoznaczne:

1. ROZTROPNOŚĆ nie jest fałszywą skromnością ani też natężeniem umysłu, który ucieka w nieodpowie­dzialność, lecz zdolnością dostosowywania środków proporcjonalnie do celo w, do których się dąży.

2. SPRAWIEDLIWOŚĆ to sztuka tworzenia z innymi ludźmi bezstronnych i owocnych relacji w społeczeń­stwie, które jest naszym życiowym środowiskiem, w różnych aspektach: każdy człowiek i każda rzecz na swoim miejscu.

3. MĘSTWO to zdolność pokonywania przeszkód i podołania zadaniom pozornie niewykonalnym, które stanowią wyzwanie dla większości ludzi.

4. UMIARKOWANIE rządzi równowagą i zdrowiem ciała (higiena, jedzenie, seksualność), a przez to i du­szy.

            Nie będziemy się długo zatrzymywać na tym pięknym rozdziale filozoficznej etyki. Powiedzmy tyl­ko, że życie z Bogiem nadaje tym czterem cnotom nowy w y m i a r, na miarę wyższej i boskiej celowość i; czyni je nadprzyrodzonymi, co oznacza nową aktualizację stworzoną przez akt niestworzony. Pozwala im posunąć się bliżej i w sposób bardziej wyraźny w stronę Boga:

1. Łaska daje chrześcijańskiej ROZTROPNOŚCI zdolność znajdowania środków życia w Bogu, zgodnie z naszym nadprzyrodzonym powołaniem. Wystrzega się ona dążenia do dobrych celów za pomocą złych środków, czego zabrania moralność chrześcijańska, gdyż nie dochodzi się do dobra przez zło.

2. Chrześcijańska SPRAWIEDLIWOŚĆ odkrywa prawo Boga do adoracji i naszej synowskiej służby, ale również prawdziwe prawa człowieka, ufundowane, stworzone, uporządkowane i gwarantowane przez Boga, łącznie z prawem do narodzenia się,, jak też właściwe połączenie sprawiedliwości z miłością, która jest ponad nią. Obejmuje ona owo ewangeliczne: „kto traci, ten zyskuje". To jednak prowadzi nas już ku cnotom teologalnym.

3. Ludzkie MĘSTWO dzięki mocy boskiej zostaje tak wzmocnione, byśmy mogli podejmować wielkie i nadludzkie przedsięwzięcia. Ono pozwoliło setkom tysięcy czy milionom wyznawców i męczenników wiary w czasach dyktatury materializmu ateistycznego bez poddawania się stawić czoło prześladowaniom, tortu­rom i śmierci.

4. Chrześcijańskie UMIARKOWANIE rozwinęło się w stronę dobrze rozumianego postu, który jest źró­dłem sił fizycznych i duchowych i zakorzenienia naturalnych sił w Bogu samym. Post, jeśli chodzi o spoży­wanie pokarmów, ale także wstrzemięźliwość seksualna (czasowa lub stała) nadają nowy wymiar cnocie umiarkowania: nową wolność i panowanie nad sobą. Doświadczenie to wciąż jest odnawiane, poczynając od Ojców pustyni, pomimo skrajności, w jakie popadali.

            „Cnoty heroiczne", badane w trakcie procesu kanonizacyjnego, ukazują miarę owego przebóstwie­nia, która często jest moralnym cudem.

Cnoty teologalne

            Ale samo życie boskie, nasze życie z Bogiem, domaga się szczególnych cnót, które wewnętrznie do­skonalą naszą relację z Bogiem. Nazywamy je teologalnymi, który to przymiotnik został utworzony od sło­wa theos - Bóg, gdyż dotyczą one bezpośrednio naszej życiowej relacji z Bogiem.
            Ludzka miłość i przyjaźń są w pełni sztuką: sztuką darmową, w której wirtuozi nie pojawiają się tak często. Iluż źle kochających i źle kochanych! Miłość boska jest jeszcze trudniejszą sztuką, nieodłączną od poprzedniej, zważywszy że Bóg stworzył ludzi przez Miłość, na swój obraz.

Cnoty, które pozwalają nam żyć tym życiem boskim, to: wiara, nadzieja i miłość.

1. WIARA sprawia, że poznajemy Boga przez Jego objawienie, tak nieprawdopodobne w oczach mądrości ludzkiej. Jest to poznanie ciemne: wierzymy Bogu na Słowo, przekazywane przez naukę Kościoła. Wiara nie ukazuje nam oczywistości Boga. Ufa my Bożej Prawdzie, a badając znaki i wskazówki, rozeznajemy, że mamy rację wierząc, tak jak podróżny, który kierując się według gwiazdy polarnej, wie, że słusznie idzie w danym kierunku. Wiara nie sprawia, że widzimy Boga, ale odsłania nam Jego plan miłości i daje pewność, że jesteśmy na dobrej drodze. Wiara jest już uczestnictwem w samym tym akcie, przez który Bóg poznaje sam siebie. Ten dar, często doświadczany, jest nam przekazywany w sposób dyskretny, poza wszelką wizją, a jego cud ocenimy dopiero w chwili ostatecznego odsłonięcia, jak mówi apostoł Paweł.

2. NADZIEJA stawia na Boga i angażuje się, pokładając ufność w Jego nieskończonej dobroci i mocy, tak­że w czasie prób, kiedy Bóg wydaje się czasami daleki, głuchy albo okrutny (Maryja na Golgocie). Na tym terenie także Bóg sprawia, że uczestniczymy w najwyższym akcie, przez który pragnie On wszelkiego do­bra i je wspiera.

3. CARITAS to sama MIŁOŚĆ: miłość - dar, miłość boska (po grecku agape). Jest to przyjęcie przez Ducha Świętego, który jest samą Miłością w Bogu. Naszej cielesnej, egoistycznej, brutalnie zaangażowanej w wal­kę o byt, dręczonej grzechami naturze Miłość daje zdolność przekształcenia posesywnego pragnienia w dar z samych siebie, egoizmu w altruizm; cielesnego erosa w boską agape, to znaczy darmową miłość drugiego człowieka dla niego samego. Przede wszystkim sprawia, że kochamy Boga: Miłość najwyższą, a w Nim wszystkich innych, których On kocha jako Stwórca. Święci chrześcijanie dają nam tego wspaniałe przykła­dy.

            Wiara przystosowuje nasze ograniczone rozumienie do Bożej Prawdy. Nadzieja włącza naszą wolę w Jego dobroć i moc. Miłość pomaga nam żyć na co dzień Miłością Boga.

            Cztery cnoty kardynalne (ludzkie) i trzy cnoty teologalne (boskie) tworzą niewidzialny organizm duchowy, jakby przedłużenie naszej wolności w kierunku Boga, który w sobie dopełnia naszą ludzką psy­chikę. Cnoty teologalne sprawiają, że uczestniczymy w poznaniu i miłości samego Boga, a więc w Jego szczęściu.

            Cnoty kardynalne, ukierunkowane i podnoszone przez Boga po to, byśmy dobrze przeżywali życie ludzkie i ziemskie, nie będą już mieć racji bytu w Życiu boskim na tamtym świecie, gdzie wszystko spełni się w miłości.
            Wiarę i nadzieję także przewyższy wizja i kosztowanie najwyższego Dobra, jak mówi święty Paweł:
Miłość nigdy nie ustaje (...). Gdy zaś przyjdzie to, co jest doskonałe, zniknie to, co jest tylko częściowe (...). Teraz widzimy jakby w zwierciadle [ówczesne lustra były bardzo niedoskonałe], niejasno, wtedy zaś zoba­czymy twarzą w twarz. Teraz zaś poznaję po części [przez wiarę], wtedy zaś poznam tak, jak i zostałem po­znany. Tak więc trwają wiara, nadzieja, miłość - te trzy: z nich zaś największa jest miłość (1 Kor 13,8-13).
            Tylko Miłość nie przeminie. Różnica będzie polegać na odsłonięciu, na świetlistym byciu na równi z Bogiem, szczęściu trzech Osób, już danych, ale jeszcze ukrytych w czasie próby i bezinteresownego daru.

            Warto pielęgnować ten organizm pod kierunkiem Ducha Świętego, tak jak pielęgnujemy nasze ciało, czy tak jak artysta albo sportowiec ćwiczą, by osiągnąć jak najlepszą formę i wirtuozerię. To, co istot­ne, pochodzi od Boga, ale On nie czyni w nas niczego bez nas, i do nas należy kierowanie tym organizmem, zasadniczym dla naszej przyszłości, tak jak to czynimy (często źle) w stosunku do swojego ciała. Jeśli zaan­gażujemy się w to całym sercem, otrzymamy wystarczające i konieczne znaki, by wytrwać. Noc wiary nie jest pozbawiona gwiazd. Nie tu miejsce, by pisać traktat o cnotach, na który potrzebny by był cały tom.

SIEDEM DARÓW

            Oto siedem darów Ducha Świętego, objawionych już przez Izajasza, z którym zgadzają się inne teksty biblijne: mądrość, rozum, rada, męstwo, umiejętność, pobożność i bojaźń Boża.
            Prawdę rzekłszy, Biblia hebrajska wylicza tylko sześć darów. Ale grecka wersja Septuaginty (II wiek przed Chr.), często uważana za natchnioną (Congar, op. cit., s. 405), w ślad za którą poszła Wulgata, podwaja dar ostatni, dzieląc go na bojaźń i pobożność wobec Boga. Są to dwa komplementarne aspekty miłości, jaką jesteśmy Mu winni (zapał i obawa, że źle kochamy).
            Wyliczenie to może wydawać się sztuczne. Ale prorok Izajasz przedstawia je nam jako „dary Du­cha Świętego". Całe pokolenia chrześcijan, od świętego Ireneusza i Orygenesa po Tomasza z Akwinu, zgłę­biały systematycznie i pilnie Objawienie dobrodziejstw, jakich możemy oczekiwać od Ducha Świętego. Do­świadczenie chrześcijańskie rozpoznawało w tym „tchnienia pochodzące .od Ducha Świętego, porusze­nia delikatne i łagodne, wytrwałe i pociągające", jak pisze Mons. de Montleon (Ephata, t. 2, s. 890).
            Wspólnym punktem tych darów jest całkowite oddanie się i ufna dyspozycyjność wobec Ducha Świętego, który w zamian podtrzymuje nas, utwierdza i ożywia. Dary te są źródłem radości i pokoju, cier­pliwości i wierności pośród nocy duchowej. Jeżeli nasza wiara dusi się w świecie mocno zsekularyzowa­nym, jeżeli Bóg wydaje nam się daleki, nieobecny, nawet nierealny i wątpliwy, działanie Ducha Świętego sprawia, że rozumiemy, iż mamy rację, wierząc i pozostając w pokoju z Bogiem. Postawy takie nie są by­najmniej dziełem ludzkim, ale rzeczywiście darmowymi darami, „przygotowanymi przez Boga tym, którzy Go miłują" (1 Kor 2, 9; por. Iz 64, 3), a to nie wyklucza - przeciwnie - naszej wolności, naszego zaangażo­wania, naszej współpracy, Bóg bowiem potrzebuje ludzi, aby w sposób wolny, ludzki dopełniło się to, czym On chce ich obdarzyć dla ich dobra.
            Dary te nie mają organicznego charakteru cnót. Są to raczej tchnienia Ducha, które uczymy się chwytać w żagle duszy Dla naszej duchowej nawigacji są one niezwykle cenne. Trzeba umieć ich oczekiwać i o nie prosić. Duch Święty pomaga w tym dzięki przenikającemu nas „namaszczeniu", które według Pisma cechuje Jego działanie.
            Dary pozostają w służbie cnót, umacniają je i zapobiegają słabości i błędom naszej kruchości. Można je pogrupować wedle tego, czy towarzyszą one rozumowi, czy woli.

1. Dar MĄDROŚCI (pierwszy według Izajasza) doskonali przede wszystkim rozum. Pozwala mu przyjąć punkt widzenia B o g a, a nie perspektywę naszych relatywizmów czy upadków, tak by mógł z góry ocenić wartość i proporcje każdej rzeczy. Dar ten jest szczególnie nieodzowny dla teologów, których specyficznym zadaniem jest właśnie nie co innego, jak spoglądanie na wszystko z punktu widzenia Boga, o tyle, o ile to jest możliwe: przekracza to siły ludzkie, ale „dla Boga nie ma nic niemożliwego" (Łk 1, 37). Mądrość jest darem najwyższym ze wszystkich, umieszcza ona rozum w Bożej perspektywie i świetle. W ten sposób Mą­drość oświeca cnoty i nimi rządzi.

2. Dar ROZUMU rozjaśnia wiarę, rozwija jej zdolności kontemplacyjne, to znaczy intuicyjne. Daje jej zdol­ność przenikania tajemnic, rzucając więcej światła na niewidzialnego Boga i Jego więzi z nami. Przystoso­wuje nasz ograniczony intelekt do nieskończoności, a nasz rozum poszukujący jasności do nocy ducho­wych, które stanowią normalny etap naszej drogi ku Bogu,

3. Dar UMIEJĘTNOŚCI pozostaje również w służbie wiary; udziela on już nie zdolności intuicyjnego zgłę­biania, lecz rozeznawania wartości, czyli tego, co pochodzi od Boga, co od złego, a co od nas samych; war­tości ubogich i próżności chwały ziemskiej oraz oczywiście dobra i zła, często trudnych do odróżnienia, jako że zło to pomniejszone dobro, okaleczone, spaczone i pożądane przez to, co w nim pozostało z dobra. Dar ten pozwala nam dokonywać dobrych wyborów pośród ciężarów i konfliktów tego świata.

Cztery pozostałe dary towarzyszą temu, co nazywamy wolą, to znaczy zdolności kochania, na co dobrze wskazuje język hiszpański, który na oznaczenie chcieć i kochać ma tylko jedno słowo.

4. RADA towarzyszy roztropności, która przystosowuje środki do obranych celów.

5. MĘSTWO rozumie się nie w sensie fizycznym, ale moralnym. Nie jest to wyzywająca i tryumfująca ener­gia ani stoicka odwaga, lecz wytrzymałość i wytrwałość wobec próby, wsparta niezbędnym humorem, mieszczącym się w ludzkich granicach.

6. POBOŻNOŚĆ pomaga nam zachwycać się Bogiem i kochać Go w sposób godny, słusznie należny, ale także z porywem serca. W jaki sposób Stwórcy, który nam dał wszystko (poczynając od nas samych) oddać to, co jesteśmy Mu dłużni? I jak odpowiedzieć na cud Jego czystej miłości, źródła wszystkiego i szczęśliwe­go kresu wszystkiego, która nas tak dyskretnie pociąga? 

7. BOJAŹŃ Boża nie jest strachem ani niepoko­jem w obliczu Jego wielkości czy karzącej sprawiedliwości, lecz obawą, że źle kochamy, która pobudza tych, co kochają naprawdę, choćby tylko po ludzku.

            Krótko mówiąc, te siedem darów to konkretne i upajające przejawy namaszczenia Ducha Świętego w naszym najgłębszym życiu, nie tylko na poziomie świadomym, ale i nieświadomym, dokąd Duch Święty przenika, by wykorzeniać przywiązanie do grzechu. Nadają one życiu chrześcijańskiemu umiarkowaną elastyczność, w przeciwieństwie do purytanizmu, faryzeizmu, sto-stoicyzmu czy niedbalstwa. Wspierają wyższą jakość życia.

OWOCE DUCHA

            Czy trzeba mówić także o „owocach Ducha" wyliczonych przez świętego Pawła w Liście do Gala­tów (5, 22)? W opozycji do nieładu „uczynków ciała", wymienia on je w ten sposób:

miłość, radość, pokój, cierpliwość, uprzejmość, dobroć, wierność, łagodność, opanowanie.

            Wyliczenie to wydaje się przypadkowe. Apostoł Paweł nie mówi w liczbie mnogiej: owoce, lecz po­jedynczej: „owoc Ducha Świętego" -Jego stałego namaszczenia - ponieważ postrzega je w jedności promie­niującego życia ludzkiego. Jeszcze raz widać, że antropologia chrześcijańska jest trynitarna.
            W tej perspektywie „opanowanie" oznacza nabranie dystansu i szczęśliwe kierowanie swoimi pra­gnieniami.
            Pokój jest jednym z najbardziej fundamentalnych doświadczeń Ducha Świętego, podobnie jak ra­dość. Nie chodzi o pokój polegający na umyciu rąk, czy o radość „wesołkowatą". Doświadczenie Apostoła jest całkiem inne, bo wiemy, jak burzliwe miał życie i zewnętrzne, i nawet wewnętrzne, wskutek bogactwa swojego temperamentu i pokus diabelskich. To,'o czym on mówi, to pokój i radość, płynące z głębi: nie­zmącona radość z tego, że Bóg jest Bogiem i pewność, że prowadzi On wszystko ku temu, co najlepsze.
            Ta radość potrafi przetrwać najgorsze próby.Najbardziej drastycznym tego przykładem, jaki znam, jest przykład pani R. W roku 1972 przeżyła ona ekstatyczne i długotrwałe doświadczenie duchowych zaślubin, kiedy to żyła w Trójcy, wypełniając równocześnie swoje zadania matki rodziny w absolutnym po­ście (nie jedząc ani nie pijąc), po czym została poddana serii prób, najpełniejszej, jaką można sobie wy­obrazić: obłożna choroba, niezrozumienie ze strony bliskich, a przede wszystkim opanowanie przez złego ducha, który ukazywał jej fałszywą oczywistość potępienia.
            Pośród nocy duchowej, bardziej bezwzględnej niż te, które znała ze swojej normalnej, klasycznej drogi duchowej, to „opętanie", podobnie jak u Teresy z Lisieux, stawiało ją wobec „stołu grzeszników", przyobleczoną w ich nędzę i winę, które przyjmowała na siebie w ślad za Jezusem. Wyszła z tego ostatecz­nie, kiedy z głębi serca potrafiła powiedzieć:

- Tak, Panie, jestem potępiona. Zasługuję na piekło, ale będę w nim adoracją i uwielbieniem Boga.
Dodawała:
- Spraw, bym była tam sama. Zamknij piekło!

            Ta radykalna (i trwała) akceptacja przyniosła jej głęboką radość i w końcu (dopiero w 1996 roku) wyzwolenie z owego „zaczarowania", ale nie z pokus tego rodzaju czy gwałtownych nawrotów (La Passion de Madame R., Plon, Paryż 1993).
            Zawrotny jest ten pokój i ta radość Boża, których nic nie może odebrać. Pozwalają one najbardziej doświadczonym chrześcijanom wytrwać w miłości i w zapomnieniu o sobie.
            Owoce Ducha Świętego są niby znamię i promieniowanie w duszy siedmiu darów Ducha Świętego. Apostoł Paweł powraca zresztą do tych ostatnich darów; pokoju i radości (jak i sprawiedliwości) w Liście do Rzymian (14,17). Przeciwstawia je materialnym głodom tego świata, jako smak i duchowe promienio­wanie, które już czyni nas obywatelami nieba: Królestwo Boże to nie sprawa tego, co się je i pije, ale to sprawiedliwość, pokój i radość w Duchu Świętym.

            Krótko mówiąc, cnoty, dary i owoce przystosowują nasze ziemskie życie do jego wymiaru nadprzy­rodzonego: do życia boskiego, które przekracza nasz cielesny i grzeszny dynamizm.

Rene Laurentin: Rozdział VIII Stworzona podstawa naszego boskiego życia. Nasz duchowy organizm, w: Nieznany Duch Święty. Odkrywanie Jego doświadczenia i Jego Osoby, Kraków 1998, s. 438-454

1 komentarz: