STWORZONA PODSTAWA NASZEGO BOSKIEGO
ŻYCIA: NASZ DUCHOWY ORGANIZM
Święty
Tomasz z Akwinu potrafił określić bliżej nowość, jaką stwarza w nas łaska; Bóg,
zapraszając nas do dzielenia Jego życia już tu, na ziemi, dał nam zdolność
życia zgodnie z Jego Miłością (agape, miłość-dar, wykraczająca poza
pragnienie) podczas naszej ziemskiej egzystencji, kiedy kształtuje się i
rozwija to życie boskie; nie obywa się to bez oczyszczenia, walki, doświadczeń,
wykluczania grzechu, prowadzących ku spełnieniu życia wiecznego, kiedy
będziemy nadto osobami włączonymi w szczęśliwe bytowanie trzech Osób Boskich.
To, co zostało nam dane, jest przeto
zdolnością, czy władzą poznawania i kochania Boga,
tak jak On siebie zna i kocha, zdolnością dzielenia Jego poznania i Jego miłości.
zdolnością, czy władzą poznawania i kochania Boga,
tak jak On siebie zna i kocha, zdolnością dzielenia Jego poznania i Jego miłości.
Tomasz
z Akwinu precyzuje, że w tym celu zostaliśmy wyposażeni w duchowy organizm,
który nasz
umysł i wolę (serce, jak powiedziałaby unitarna antropologia Biblii)
czyni zdolnymi do osiągnięcia Boga. A zatem to organizm cnót, przede wszystkim
teologalnych, o których mówi święty Paweł, stanowi stworzone oblicze nie
stworzonej łaski. Te cnoty teologalne, dane, by osiągnąć Boga bezpośrednio,
podnoszą i czynią nadprzyrodzonymi cnoty ludzkie, które nam umożliwiają dobre
kierowanie naszym życiem doczesnym, osobistym i społecznym. Czynią one możliwą
wymianę z naszej strony Zwróćmy uwagę na charakter tego organizmu:
Nie
chodzi tu o jakąś protezę czy nadbudowę. Nie jest to coś, jak kapelusz na
głowie albo cokół, na którym wznosi się posąg. Jest to wewnętrzny rozwój naszej
istoty i naszych naturalnych władz, który nie niszczy natury, lecz ją wypełnia,
zgodnie z głębokimi pragnieniami, jakie Bóg w nią wpisał.
Ze
strony Boga nie jest to jakiś przejściowy akt, wstępny prezent, dany w chwili
chrztu, wejściówka do raju, ale dar stały, nieustanne, żywotne, dynamiczne
stwarzanie wciąż na nowo naszego bytu, wewnętrzny dynamizm, który nas lepiej
nakierowuje na Boga niż igła magnesu na biegun północny Od Pięćdziesiątnicy
dar ten ma charakter pewnej reguły.
To
wolne zawładnięcie przez Boga nie zmienia w niczym Jego stwórczej
transcendencji, nie dokonuje na nas gwałtu i aktualizuje się poprzez wolne
wyrażenie zgody.
Duch
Święty sprawia, że stopniowo przenika w nas poznanie i Miłość, które są właśnie
życiem, dzięki Jego natchnieniom i codziennym poruszeniom, dzięki chrzcielnemu
znamieniu, które nas duchowo łączy z Nim i dostosowuje do pragnienia Jego serca
(w biblijnym znaczeniu tego słowa).
1. CNOTY
Prawdziwe znaczenie zdewaluowanego
słowa
Istotą
tego organizmu są cnoty nadprzyrodzone. To słowo - cnota - może wywoływać szok
albo rozczarowanie, bo dzisiaj wzbudza ono kpiny, jako że zostało wypaczone,
zdegradowane i ośmieszone za sprawą formalizmu i purytanizmu, które chlubiły
się swoimi „cnotami", tak jakby stanowiły one chwalebną, a zarazem
faryzejską własność cnotliwego człowieka: jakiś tytuł do chwały, gdy tymczasem
jest to darmowy dar Boga i żywe nastawienie człowieka. Co więcej, nie jest to
jakiś nowy organizm boski, dodany do naszego organizmu ludzkiego, ani jakiś
szczep, ale wewnętrzne doskonalenie naszych wolnych władz, które pozwala nam
osiągnąć Boga i postępować wraz z Nim we wspólnym życiu, dla jakiego zostaliśmy
stworzeni. To, co nadprzyrodzone, nie niszczy natury, lecz ją dopełnia.
Przypomnijmy
najpierw, co cnota oznacza. O ile słowo to, zdyskwalifikowane w dzisiejszym
języku, nabrało wydźwięku pejoratywnego, to jego sens i wartość pozostały
nietknięte w innych, wywodzących się z niego słowach. Odcinając się od
pretensji, jakie zdyskredytowały zuchwałą cnotę szlachetnych apostołów, czy
skonwencjonalizowanych pań trudniących się dobroczynnością, słowo
„wirtuoz" zachowało całą swoją powagę.
Kim
jest wirtuoz? Tym, kto z łatwością, szczęśliwie i radośnie wykonuje rzeczy
trudne, zwłaszcza w muzyce. W istocie to samo określa cnotę. Mamy wszelkie
racje po temu, by chcieć stać się wirtuozami w aktach życia zawodowego,
społecznego czy rodzinnego. Potrzebni nam są wirtuozi polityki do kierowania
państwem. Jest jeszcze więcej powodów, by stać się wirtuozem życia boskiego, a
to znaczy: prawdziwej Miłości. U Franciszka z Asyżu czy Matki Teresy jest to
druga natura, stan wewnętrzny Nadaje to ich życiu wielką jedność i twórczy
charakter, zwłaszcza w rozpoznawaniu Jezusa Chrystusa w najuboższych, najbardziej
odpychających, najbardziej cierpiących. To właśnie symbolizuje pocałunek dany
trędowatemu, zapoczątkowujący drogę Franciszka z Asyżu.
Ponieważ
człowiek jest istotą żyjącą, cnoty są strukturyzowane jak naturalny organizm,
jako wewnętrzne przedłużenie naszych władz: umysłu i woli, według analizy
zachodniej. Ale lepiej powiedzieć: serca, w znaczeniu biblijnym, które
charakteryzuje ludzki dynamizm naszej autonomicznej wolności zgodnie z
unitarnym modelem antropologii biblijnej.
Tomasz
z Akwinu wprowadza rozróżnienie między dwoma rodzajami cnót: kardynalnymi i
teologalnymi.
Pomówmy
najpierw o cnotach kardynalnych, identyfikowanych już przez filozofów greckich,
przed Chrystusem. Jeżeli mówimy o nich tutaj, to dlatego że, jak zobaczymy,
Duch Święty czyni je nadprzyrodzonymi.
Te
cztery cnoty naturalne warunkują rozwój „dobrego człowieka", którego
realizm Arystotelesa uważał za miarę Dobra. Grecy nazywali te cnoty
kardynalnymi, ponieważ stanowią one jakby zawiasy i osie (cardines) życia
moralnego, zrównoważonego: roztropność-: tropność, sprawiedliwość, męstwo,
umiarkowanie. Tworzą one jakość, równowagę i skuteczność udanego ludzkiego
życia. Nazwy ich stały się niejednoznaczne:
1. ROZTROPNOŚĆ nie jest fałszywą
skromnością ani też natężeniem umysłu, który ucieka w nieodpowiedzialność,
lecz zdolnością dostosowywania środków proporcjonalnie do celo w, do których
się dąży.
2. SPRAWIEDLIWOŚĆ to sztuka tworzenia z
innymi ludźmi bezstronnych i owocnych relacji w społeczeństwie, które jest
naszym życiowym środowiskiem, w różnych aspektach: każdy człowiek i każda rzecz
na swoim miejscu.
3. MĘSTWO to zdolność pokonywania
przeszkód i podołania zadaniom pozornie niewykonalnym, które stanowią wyzwanie
dla większości ludzi.
4. UMIARKOWANIE rządzi równowagą i zdrowiem
ciała (higiena, jedzenie, seksualność), a przez to i duszy.
Nie
będziemy się długo zatrzymywać na tym pięknym rozdziale filozoficznej etyki.
Powiedzmy tylko, że życie z Bogiem nadaje tym czterem cnotom nowy w y m i a r,
na miarę wyższej i boskiej celowość i; czyni je nadprzyrodzonymi, co oznacza
nową aktualizację stworzoną przez akt niestworzony. Pozwala im posunąć się
bliżej i w sposób bardziej wyraźny w stronę Boga:
1. Łaska daje chrześcijańskiej
ROZTROPNOŚCI zdolność znajdowania środków życia w Bogu, zgodnie z naszym
nadprzyrodzonym powołaniem. Wystrzega się ona dążenia do dobrych celów za
pomocą złych środków, czego zabrania moralność chrześcijańska, gdyż nie
dochodzi się do dobra przez zło.
2. Chrześcijańska SPRAWIEDLIWOŚĆ
odkrywa prawo Boga do adoracji i naszej synowskiej służby, ale również
prawdziwe prawa człowieka, ufundowane, stworzone, uporządkowane i gwarantowane
przez Boga, łącznie z prawem do narodzenia się,, jak też właściwe połączenie
sprawiedliwości z miłością, która jest ponad nią. Obejmuje ona owo
ewangeliczne: „kto traci, ten zyskuje". To jednak prowadzi nas już ku
cnotom teologalnym.
3. Ludzkie MĘSTWO dzięki mocy boskiej
zostaje tak wzmocnione, byśmy mogli podejmować wielkie i nadludzkie
przedsięwzięcia. Ono pozwoliło setkom tysięcy czy milionom wyznawców i
męczenników wiary w czasach dyktatury materializmu ateistycznego bez poddawania
się stawić czoło prześladowaniom, torturom i śmierci.
4. Chrześcijańskie UMIARKOWANIE
rozwinęło się w stronę dobrze rozumianego postu, który jest źródłem sił
fizycznych i duchowych i zakorzenienia naturalnych sił w Bogu samym. Post,
jeśli chodzi o spożywanie pokarmów, ale także wstrzemięźliwość seksualna
(czasowa lub stała) nadają nowy wymiar cnocie umiarkowania: nową wolność i
panowanie nad sobą. Doświadczenie to wciąż jest odnawiane, poczynając od Ojców
pustyni, pomimo skrajności, w jakie popadali.
„Cnoty
heroiczne", badane w trakcie procesu kanonizacyjnego, ukazują miarę owego
przebóstwienia, która często jest moralnym cudem.
Cnoty teologalne
Ale
samo życie boskie, nasze życie z Bogiem, domaga się szczególnych cnót, które
wewnętrznie doskonalą naszą relację z Bogiem. Nazywamy je teologalnymi, który
to przymiotnik został utworzony od słowa theos - Bóg, gdyż dotyczą one
bezpośrednio naszej życiowej relacji z Bogiem.
Ludzka
miłość i przyjaźń są w pełni sztuką: sztuką darmową, w której wirtuozi nie
pojawiają się tak często. Iluż źle kochających i źle kochanych! Miłość boska
jest jeszcze trudniejszą sztuką, nieodłączną od poprzedniej, zważywszy że Bóg
stworzył ludzi przez Miłość, na swój obraz.
Cnoty, które pozwalają nam żyć tym
życiem boskim, to: wiara, nadzieja i miłość.
1. WIARA sprawia, że poznajemy Boga
przez Jego objawienie, tak nieprawdopodobne w oczach mądrości ludzkiej. Jest to
poznanie ciemne: wierzymy Bogu na Słowo, przekazywane przez naukę Kościoła.
Wiara nie ukazuje nam oczywistości Boga. Ufa my Bożej Prawdzie, a badając znaki
i wskazówki, rozeznajemy, że mamy rację wierząc, tak jak podróżny, który
kierując się według gwiazdy polarnej, wie, że słusznie idzie w danym kierunku.
Wiara nie sprawia, że widzimy Boga, ale odsłania nam Jego plan miłości i daje
pewność, że jesteśmy na dobrej drodze. Wiara jest już uczestnictwem w samym tym
akcie, przez który Bóg poznaje sam siebie. Ten dar, często doświadczany, jest
nam przekazywany w sposób dyskretny, poza wszelką wizją, a jego cud ocenimy
dopiero w chwili ostatecznego odsłonięcia, jak mówi apostoł Paweł.
2. NADZIEJA stawia na Boga i angażuje
się, pokładając ufność w Jego nieskończonej dobroci i mocy, także w czasie
prób, kiedy Bóg wydaje się czasami daleki, głuchy albo okrutny (Maryja na
Golgocie). Na tym terenie także Bóg sprawia, że uczestniczymy w najwyższym
akcie, przez który pragnie On wszelkiego dobra i je wspiera.
3. CARITAS to sama MIŁOŚĆ: miłość -
dar, miłość boska (po grecku agape). Jest to przyjęcie przez Ducha Świętego,
który jest samą Miłością w Bogu. Naszej cielesnej, egoistycznej, brutalnie
zaangażowanej w walkę o byt, dręczonej grzechami naturze Miłość daje zdolność
przekształcenia posesywnego pragnienia w dar z samych siebie, egoizmu w
altruizm; cielesnego erosa w boską agape, to znaczy darmową miłość drugiego
człowieka dla niego samego. Przede wszystkim sprawia, że kochamy Boga: Miłość
najwyższą, a w Nim wszystkich innych, których On kocha jako Stwórca. Święci
chrześcijanie dają nam tego wspaniałe przykłady.
Wiara
przystosowuje nasze ograniczone rozumienie do Bożej Prawdy. Nadzieja włącza
naszą wolę w Jego dobroć i moc. Miłość pomaga nam żyć na co dzień Miłością Boga.
Cztery
cnoty kardynalne (ludzkie) i trzy cnoty teologalne (boskie) tworzą niewidzialny
organizm duchowy, jakby przedłużenie naszej wolności w kierunku Boga, który w
sobie dopełnia naszą ludzką psychikę. Cnoty teologalne sprawiają, że
uczestniczymy w poznaniu i miłości samego Boga, a więc w Jego szczęściu.
Cnoty
kardynalne, ukierunkowane i podnoszone przez Boga po to, byśmy dobrze
przeżywali życie ludzkie i ziemskie, nie będą już mieć racji bytu w Życiu
boskim na tamtym świecie, gdzie wszystko spełni się w miłości.
Wiarę
i nadzieję także przewyższy wizja i kosztowanie najwyższego Dobra, jak mówi
święty Paweł:
Miłość nigdy nie ustaje (...). Gdy zaś
przyjdzie to, co jest doskonałe, zniknie to, co jest tylko częściowe (...).
Teraz widzimy jakby w zwierciadle [ówczesne lustra były bardzo niedoskonałe],
niejasno, wtedy zaś zobaczymy twarzą w twarz. Teraz zaś poznaję po części
[przez wiarę], wtedy zaś poznam tak, jak i zostałem poznany. Tak więc trwają
wiara, nadzieja, miłość - te trzy: z nich zaś największa jest miłość (1 Kor
13,8-13).
Tylko
Miłość nie przeminie. Różnica będzie polegać na odsłonięciu, na świetlistym
byciu na równi z Bogiem, szczęściu trzech Osób, już danych, ale jeszcze
ukrytych w czasie próby i bezinteresownego daru.
Warto
pielęgnować ten organizm pod kierunkiem Ducha Świętego, tak jak pielęgnujemy
nasze ciało, czy tak jak artysta albo sportowiec ćwiczą, by osiągnąć jak
najlepszą formę i wirtuozerię. To, co istotne, pochodzi od Boga, ale On nie
czyni w nas niczego bez nas, i do nas należy kierowanie tym organizmem,
zasadniczym dla naszej przyszłości, tak jak to czynimy (często źle) w stosunku
do swojego ciała. Jeśli zaangażujemy się w to całym sercem, otrzymamy
wystarczające i konieczne znaki, by wytrwać. Noc wiary nie jest pozbawiona
gwiazd. Nie tu miejsce, by pisać traktat o cnotach, na który potrzebny by był
cały tom.
Oto
siedem darów Ducha Świętego, objawionych już przez Izajasza, z którym zgadzają
się inne teksty biblijne: mądrość, rozum, rada, męstwo, umiejętność, pobożność
i bojaźń Boża.
Prawdę
rzekłszy, Biblia hebrajska wylicza tylko sześć darów. Ale grecka wersja
Septuaginty (II wiek przed Chr.), często uważana za natchnioną (Congar, op.
cit., s. 405), w ślad za którą poszła Wulgata, podwaja dar ostatni, dzieląc go
na bojaźń i pobożność wobec Boga. Są to dwa komplementarne aspekty miłości,
jaką jesteśmy Mu winni (zapał i obawa, że źle kochamy).
Wyliczenie
to może wydawać się sztuczne. Ale prorok Izajasz przedstawia je nam jako „dary
Ducha Świętego". Całe pokolenia chrześcijan, od świętego Ireneusza i
Orygenesa po Tomasza z Akwinu, zgłębiały systematycznie i pilnie Objawienie
dobrodziejstw, jakich możemy oczekiwać od Ducha Świętego. Doświadczenie
chrześcijańskie rozpoznawało w tym „tchnienia pochodzące .od Ducha Świętego,
poruszenia delikatne i łagodne, wytrwałe i pociągające", jak pisze Mons.
de Montleon (Ephata, t. 2, s. 890).
Wspólnym
punktem tych darów jest całkowite oddanie się i ufna dyspozycyjność wobec Ducha
Świętego, który w zamian podtrzymuje nas, utwierdza i ożywia. Dary te są
źródłem radości i pokoju, cierpliwości i wierności pośród nocy duchowej.
Jeżeli nasza wiara dusi się w świecie mocno zsekularyzowanym, jeżeli Bóg
wydaje nam się daleki, nieobecny, nawet nierealny i wątpliwy, działanie Ducha
Świętego sprawia, że rozumiemy, iż mamy rację, wierząc i pozostając w pokoju z
Bogiem. Postawy takie nie są bynajmniej dziełem ludzkim, ale rzeczywiście
darmowymi darami, „przygotowanymi przez Boga tym, którzy Go miłują" (1 Kor
2, 9; por. Iz 64, 3), a to nie wyklucza - przeciwnie - naszej wolności, naszego
zaangażowania, naszej współpracy, Bóg bowiem potrzebuje ludzi, aby w sposób
wolny, ludzki dopełniło się to, czym On chce ich obdarzyć dla ich dobra.
Dary
te nie mają organicznego charakteru cnót. Są to raczej tchnienia Ducha, które
uczymy się chwytać w żagle duszy Dla naszej duchowej nawigacji są one niezwykle
cenne. Trzeba umieć ich oczekiwać i o nie prosić. Duch Święty pomaga w tym
dzięki przenikającemu nas „namaszczeniu", które według Pisma cechuje Jego
działanie.
Dary
pozostają w służbie cnót, umacniają je i zapobiegają słabości i błędom naszej
kruchości. Można je pogrupować wedle tego, czy towarzyszą one rozumowi, czy
woli.
1. Dar MĄDROŚCI (pierwszy według
Izajasza) doskonali przede wszystkim rozum. Pozwala mu przyjąć punkt widzenia B
o g a, a nie perspektywę naszych relatywizmów czy upadków, tak by mógł z góry
ocenić wartość i proporcje każdej rzeczy. Dar ten jest szczególnie nieodzowny
dla teologów, których specyficznym zadaniem jest właśnie nie co innego, jak
spoglądanie na wszystko z punktu widzenia Boga, o tyle, o ile to jest możliwe:
przekracza to siły ludzkie, ale „dla Boga nie ma nic niemożliwego" (Łk 1,
37). Mądrość jest darem najwyższym ze wszystkich, umieszcza ona rozum w Bożej perspektywie
i świetle. W ten sposób Mądrość oświeca cnoty i nimi rządzi.
2. Dar ROZUMU rozjaśnia wiarę, rozwija
jej zdolności kontemplacyjne, to znaczy intuicyjne. Daje jej zdolność
przenikania tajemnic, rzucając więcej światła na niewidzialnego Boga i Jego więzi
z nami. Przystosowuje nasz ograniczony intelekt do nieskończoności, a nasz
rozum poszukujący jasności do nocy duchowych, które stanowią normalny etap
naszej drogi ku Bogu,
3. Dar UMIEJĘTNOŚCI pozostaje również w
służbie wiary; udziela on już nie zdolności intuicyjnego zgłębiania, lecz
rozeznawania wartości, czyli tego, co pochodzi od Boga, co od złego, a co od
nas samych; wartości ubogich i próżności chwały ziemskiej oraz oczywiście
dobra i zła, często trudnych do odróżnienia, jako że zło to pomniejszone dobro,
okaleczone, spaczone i pożądane przez to, co w nim pozostało z dobra. Dar ten
pozwala nam dokonywać dobrych wyborów pośród ciężarów i konfliktów tego świata.
Cztery pozostałe dary towarzyszą temu,
co nazywamy wolą, to znaczy zdolności kochania, na co dobrze wskazuje język
hiszpański, który na oznaczenie chcieć i kochać ma tylko jedno słowo.
4. RADA towarzyszy roztropności, która
przystosowuje środki do obranych celów.
5. MĘSTWO rozumie się nie w sensie
fizycznym, ale moralnym. Nie jest to wyzywająca i tryumfująca energia ani
stoicka odwaga, lecz wytrzymałość i wytrwałość wobec próby, wsparta niezbędnym
humorem, mieszczącym się w ludzkich granicach.
6. POBOŻNOŚĆ pomaga nam zachwycać się
Bogiem i kochać Go w sposób godny, słusznie należny, ale także z porywem serca.
W jaki sposób Stwórcy, który nam dał wszystko (poczynając od nas samych) oddać
to, co jesteśmy Mu dłużni? I jak odpowiedzieć na cud Jego czystej miłości,
źródła wszystkiego i szczęśliwego kresu wszystkiego, która nas tak dyskretnie
pociąga?
7. BOJAŹŃ Boża nie jest strachem ani niepokojem w obliczu Jego wielkości czy karzącej sprawiedliwości, lecz obawą, że źle kochamy, która pobudza tych, co kochają naprawdę, choćby tylko po ludzku.
7. BOJAŹŃ Boża nie jest strachem ani niepokojem w obliczu Jego wielkości czy karzącej sprawiedliwości, lecz obawą, że źle kochamy, która pobudza tych, co kochają naprawdę, choćby tylko po ludzku.
Krótko
mówiąc, te siedem darów to konkretne i upajające przejawy namaszczenia Ducha
Świętego w naszym najgłębszym życiu, nie tylko na poziomie świadomym, ale i
nieświadomym, dokąd Duch Święty przenika, by wykorzeniać przywiązanie do
grzechu. Nadają one życiu chrześcijańskiemu umiarkowaną elastyczność, w
przeciwieństwie do purytanizmu, faryzeizmu, sto-stoicyzmu czy niedbalstwa.
Wspierają wyższą jakość życia.
OWOCE DUCHA
Czy
trzeba mówić także o „owocach Ducha" wyliczonych przez świętego Pawła w
Liście do Galatów (5, 22)? W opozycji do nieładu „uczynków ciała",
wymienia on je w ten sposób:
miłość, radość, pokój, cierpliwość,
uprzejmość, dobroć, wierność, łagodność, opanowanie.
Wyliczenie
to wydaje się przypadkowe. Apostoł Paweł nie mówi w liczbie mnogiej: owoce,
lecz pojedynczej: „owoc Ducha Świętego" -Jego stałego namaszczenia -
ponieważ postrzega je w jedności promieniującego życia ludzkiego. Jeszcze raz
widać, że antropologia chrześcijańska jest trynitarna.
W
tej perspektywie „opanowanie" oznacza nabranie dystansu i szczęśliwe
kierowanie swoimi pragnieniami.
Pokój
jest jednym z najbardziej fundamentalnych doświadczeń Ducha Świętego, podobnie
jak radość. Nie chodzi o pokój polegający na umyciu rąk, czy o radość
„wesołkowatą". Doświadczenie Apostoła jest całkiem inne, bo wiemy, jak
burzliwe miał życie i zewnętrzne, i nawet wewnętrzne, wskutek bogactwa swojego
temperamentu i pokus diabelskich. To,'o czym on mówi, to pokój i radość,
płynące z głębi: niezmącona radość z tego, że Bóg jest Bogiem i pewność, że
prowadzi On wszystko ku temu, co najlepsze.
Ta
radość potrafi przetrwać najgorsze próby.Najbardziej drastycznym tego
przykładem, jaki znam, jest przykład pani R. W roku 1972 przeżyła ona
ekstatyczne i długotrwałe doświadczenie duchowych zaślubin, kiedy to żyła w
Trójcy, wypełniając równocześnie swoje zadania matki rodziny w absolutnym poście
(nie jedząc ani nie pijąc), po czym została poddana serii prób, najpełniejszej,
jaką można sobie wyobrazić: obłożna choroba, niezrozumienie ze strony
bliskich, a przede wszystkim opanowanie przez złego ducha, który ukazywał jej
fałszywą oczywistość potępienia.
Pośród
nocy duchowej, bardziej bezwzględnej niż te, które znała ze swojej normalnej,
klasycznej drogi duchowej, to „opętanie", podobnie jak u Teresy z Lisieux,
stawiało ją wobec „stołu grzeszników", przyobleczoną w ich nędzę i winę,
które przyjmowała na siebie w ślad za Jezusem. Wyszła z tego ostatecznie,
kiedy z głębi serca potrafiła powiedzieć:
- Tak, Panie, jestem potępiona.
Zasługuję na piekło, ale będę w nim adoracją i uwielbieniem Boga.
Dodawała:
- Spraw, bym była tam sama. Zamknij
piekło!
Ta
radykalna (i trwała) akceptacja przyniosła jej głęboką radość i w końcu
(dopiero w 1996 roku) wyzwolenie z owego „zaczarowania", ale nie z pokus
tego rodzaju czy gwałtownych nawrotów (La Passion de Madame R., Plon, Paryż
1993).
Zawrotny
jest ten pokój i ta radość Boża, których nic nie może odebrać. Pozwalają one
najbardziej doświadczonym chrześcijanom wytrwać w miłości i w zapomnieniu o
sobie.
Owoce
Ducha Świętego są niby znamię i promieniowanie w duszy siedmiu darów Ducha
Świętego. Apostoł Paweł powraca zresztą do tych ostatnich darów; pokoju i
radości (jak i sprawiedliwości) w Liście do Rzymian (14,17). Przeciwstawia je
materialnym głodom tego świata, jako smak i duchowe promieniowanie, które już
czyni nas obywatelami nieba: Królestwo Boże to nie sprawa tego, co się je i
pije, ale to sprawiedliwość, pokój i radość w Duchu Świętym.
Krótko
mówiąc, cnoty, dary i owoce przystosowują nasze ziemskie życie do jego wymiaru
nadprzyrodzonego: do życia boskiego, które przekracza nasz cielesny i grzeszny
dynamizm.
Rene Laurentin: Rozdział VIII Stworzona
podstawa naszego boskiego życia. Nasz duchowy organizm, w: Nieznany Duch
Święty. Odkrywanie Jego doświadczenia i Jego Osoby, Kraków 1998, s. 438-454
Super artykuł. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuń