„Nikt nie opuszcza domu, braci, siostry, ojca, matki, dzieci i pól z
powodu Mnie i z powodu Ewangelii, żeby nie otrzymał stokroć więcej teraz, w tym
czasie”(Mk 10,29)
W dniu 13
października 2012 roku rozpoczął się dwudniowy Diecezjalny Kongres Stowarzyszeń, Ruchów i Wspólnot dla Nowej
Ewangelizacji w ten sposób zaznaczając początek Roku Wiary.
Tego dnia przypadało
w godzinach przedpołudniowych miesięczne spotkanie diecezjalne animatorów
parafialnych połączone z Mszą św. Należało je trochę skrócić, ponieważ
przedstawiciele naszej Wspólnoty musieli zdążyć na spotkanie wspólnot do
wyznaczonego kościoła stacyjnego. Czułam, że też powinnam tam być, ale moje
obowiązki domowe, na to nie pozwalały , a poza tym moja rodzina uważała, że
wystarczy ofiarować wspólnocie całe sobotnie przedpołudnie.
Wieczorem mieliśmy rodzinne wyjście
na imieniny bliskiej osoby. Wiedziałam również, że wieczorem w jednym z
kościołów stacyjnych odbędzie się spotkanie modlitewne połączone z konferencją
oraz Adoracją Najświętszego Sakramentu kończące pierwszy dzień Kongresu. Bardzo
chciałam być obecna. Nie wiedziałam jak wymknąć się z tych imienin. Nabożeństwo
rozpoczynało się o godzinie 19:30. Około
godziny 19:10 zaczęłam wewnętrzną walkę. Bałam się jechać samochodem, bo
wieczorem gorzej widzę. Napomknęłam mężowi, on uważał, że przesadzam, że już
powinnam sobie dać spokój. Taksówka nie wchodziła w grę, bo musiałam wrócić na
imieninową imprezę. Wewnętrznie powoli zaczęłam się usprawiedliwiać.
Była już godzina 19:10, ale ciągle
gdzieś na dnie serca miałam niepokój. Przyszła mi myśl, co mówi Pan Jezus w
niedzielnej Ewangelii - zaczęłam rozważać. Była w Niej mowa o młodzieńcu, który
nie potrafił zostawić dóbr ziemskich by pójść za Jezusem, natychmiast w moim
sercu pojawiło się Słowo Życia z tej
Ewangelii: „u Boga wszystko jest możliwe”(Mk
10,17-30). Pomyślałem chwilę, przecież ja nie mogę postąpić, jak ten
młodzieniec (…), a skoro u Boga jest wszystko możliwe, to muszę zaufać Jemu i
pojechać samochodem, a Pan Bóg pomoże mi tam szczęśliwie zajechać i wrócić. Jak
powiedziałam tak zrobiłam, mimo niezadowolenia męża.
Nabożeństwo trwało
dwie i pół godziny, mimo to zdążyłam wrócić na to rodzinne spotkanie jeszcze
przed końcem.
Muszę jeszcze zaznaczyć, że długo
nie czekałam na dary od P. Jezusa. Tak jak z Ewangelii: „Nikt nie opuszcza domu, braci, siostry, matki, ojca, dzieci i pól z
powodu Mnie i Ewangelii, żeby nie otrzymał stokroć więcej teraz,
w tym czasie”(Mk 10,29)
Następnego dnia mój
mąż zaproponował, że pojedzie ze mną na Mszę św. do kościoła stacyjnego, w
którym miała uczestniczyć nasza Wspólnota.
Okazało się, że
naszej Wspólnocie przydzielono oprawę liturgiczną, co było dla nas wielką
niespodzianką, ale i radością. Na dodatek proboszcz tej parafii poprosił
członków naszej Wspólnoty, by została po Mszy św. w namiocie na dyżur służąc
pomocą ludziom mającym problem z wiarą. Mogłam również bez żadnej obiekcji
pojechać w niedzielę na uroczyste zakończenie Kongresu i zarazem rozpoczęcie
Roku Wiary.
Błogosławiona Krew Jezusowa!
M.W.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz