poniedziałek, 15 października 2012

Diecezjalny Kongres - Świadectwo



 „Nikt nie opuszcza domu, braci, siostry, ojca, matki, dzieci i pól z powodu Mnie i z powodu Ewangelii, żeby nie otrzymał stokroć więcej teraz, w tym czasie”(Mk 10,29)

            W dniu 13 października 2012 roku rozpoczął się dwudniowy Diecezjalny  Kongres Stowarzyszeń, Ruchów i Wspólnot dla Nowej Ewangelizacji w ten sposób zaznaczając początek Roku Wiary.
Tego dnia przypadało w godzinach przedpołudniowych miesięczne spotkanie diecezjalne animatorów parafialnych połączone z Mszą św. Należało je trochę skrócić, ponieważ przedstawiciele naszej Wspólnoty musieli zdążyć na spotkanie wspólnot do wyznaczonego kościoła stacyjnego. Czułam, że też powinnam tam być, ale moje obowiązki domowe, na to nie pozwalały , a poza tym moja rodzina uważała, że wystarczy ofiarować wspólnocie całe sobotnie przedpołudnie.
            Wieczorem mieliśmy rodzinne wyjście na imieniny bliskiej osoby. Wiedziałam również, że wieczorem w jednym z kościołów stacyjnych odbędzie się spotkanie modlitewne połączone z konferencją oraz Adoracją Najświętszego Sakramentu kończące pierwszy dzień Kongresu. Bardzo chciałam być obecna. Nie wiedziałam jak wymknąć się z tych imienin. Nabożeństwo rozpoczynało się o godzinie 19:30. Około  godziny 19:10 zaczęłam wewnętrzną walkę. Bałam się jechać samochodem, bo wieczorem gorzej widzę. Napomknęłam mężowi, on uważał, że przesadzam, że już powinnam sobie dać spokój. Taksówka nie wchodziła w grę, bo musiałam wrócić na imieninową imprezę. Wewnętrznie powoli zaczęłam się usprawiedliwiać.
            Była już godzina 19:10, ale ciągle gdzieś na dnie serca miałam niepokój. Przyszła mi myśl, co mówi Pan Jezus w niedzielnej Ewangelii - zaczęłam rozważać. Była w Niej mowa o młodzieńcu, który nie potrafił zostawić dóbr ziemskich by pójść za Jezusem, natychmiast w moim sercu pojawiło się Słowo Życia z tej Ewangelii: „u Boga wszystko jest możliwe”(Mk 10,17-30). Pomyślałem chwilę, przecież ja nie mogę postąpić, jak ten młodzieniec (…), a skoro u Boga jest wszystko możliwe, to muszę zaufać Jemu i pojechać samochodem, a Pan Bóg pomoże mi tam szczęśliwie zajechać i wrócić. Jak powiedziałam tak zrobiłam, mimo niezadowolenia męża.
Nabożeństwo trwało dwie i pół godziny, mimo to zdążyłam wrócić na to rodzinne spotkanie jeszcze przed końcem.
            Muszę jeszcze zaznaczyć, że długo nie czekałam na dary od P. Jezusa. Tak jak z Ewangelii: „Nikt nie opuszcza domu, braci, siostry, matki, ojca, dzieci i pól z powodu Mnie i Ewangelii, żeby nie otrzymał stokroć więcej teraz, w tym czasie”(Mk 10,29)
Następnego dnia mój mąż zaproponował, że pojedzie ze mną na Mszę św. do kościoła stacyjnego, w którym miała uczestniczyć nasza Wspólnota.
Okazało się, że naszej Wspólnocie przydzielono oprawę liturgiczną, co było dla nas wielką niespodzianką, ale i radością. Na dodatek proboszcz tej parafii poprosił członków naszej Wspólnoty, by została po Mszy św. w namiocie na dyżur służąc pomocą ludziom mającym problem z wiarą. Mogłam również bez żadnej obiekcji pojechać w niedzielę na uroczyste zakończenie Kongresu i zarazem rozpoczęcie Roku Wiary.
Błogosławiona Krew Jezusowa!
 M.W.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz