piątek, 26 sierpnia 2022

Rekolekcje wakacyjne z. p. Janem Budziaszkiem w Częstochowie

 W dniach 26-30.08.2022 odbędą się rekolekcje wakacyjne w Domu Misyjnym św. Kaspra
przy ul. Mąkoszy 1

W programie:

Słowo Życia

  • Eucharystia





  • Adoracja Najświętszego Sakramentu

  • Konferencje i Godzina pytań



  • Spotkanie w grupach na rozważaniu Słowa Bożego




    Wspólna fotka  


  • Powrót do domu naszej zielonogórskiej grupy
zobacz więcej na stronie krajowej odkupieni.pl

REFLEKSJE Z WAKACYJNYCH REKOLEKCJI

Nigdy nie będę pytała: Boże dlaczego?
Bardzo lubię jeździć na rekolekcje, bo to jest dla mnie wielkie osobiste przeżycie. Tym razem w mojej pamięci bardzo mocno utkwiły słowa, jak ogromną moc ma cierpienie ofiarowane w czyjeś intencji. Zrozumiałam i uświadomiłam sobie, że jeśli będę doświadczała jakiegokolwiek cierpienia, to już nigdy nie będę pytała: Boże dlaczego? Lecz będę je łączyła z modlitwą w konkretnej intencji. Cierpienie ma ogromną moc jeśli się je łączy z modlitwą, postem i Eucharystią Jeśli dotykają mnie różne przeciwności i cierpienia, to znaczy że jestem na właściwej drodze blisko Pana Jezusa, bo tą samą drogą podążało wielu świętych. Tylko w zjednoczeniu z Jezusem i Maryją mogę to czynić, gdyż człowiek bez Boga nic nie może uczynić. BKJ!

Teresa

MIŁOŚĆ
Rekolekcje wakacyjne 26–30.08.2022. MIŁOŚĆ. Wyjeżdżając na rekolekcje zabrałam ze sobą z domu cały plecak problemów, które towarzyszyły mi przed wyjazdem. Poprzez pewnego człowieka, którego Bóg zapewne nie przypadkiem postawił na mojej drodze życia zetknęłam się z jego problemem uzależnienia.
Z początku nie zauważałam zbieżności z podobnymi problemami u mojego męża. Kiedy zaczęłam
z miłością, ale i też konkretnie upominać mojego znajomego napotkałam na opór, wykrętne tłumaczenia, a w końcu ubliżenia pod moim adresem. Tak się zaangażowałam w jego problem, że jak niegdyś przy mężu stałam się osobą współuzależnioną. W tym czasie modliłam się za męża Nowenną Pompejańską
i różańcem do Krwi Chrystusa. Postanowiłam tymi modlitwami otoczyć również tego zniewolonego człowieka. Do tego szturmu do Nieba towarzyszyły mi regularne posty. Przy czym niemalże każdego dnia z rana celowo jechałam do sąsiedniej parafii na Mszę   św. na 7 rano, by później do 9 godziny z różańcem w ręku adorować Pana Jezusa w Najświętszym Sakramencie. Zaczęłam zauważać u siebie pewne zmiany w moim nastawieniu do męża. Przypomniałam sobie słowa pewnego kapłana, który powiedział: „mimo, że w omadlanym przez nas człowieku nie zauważamy żadnej zmiany, zobaczmy jednak jak ten krzyż dźwigany przez nas z pokorą i z MIŁOŚCIĄ nas przemienia.” A Jan Budziaszek nieraz powtarza: — chcesz zmienić drugiego człowieka, to zacznij od siebie; postaraj się zauważyć w drugim cierpiącego Jezusa. Tylko MIŁOŚĆ może zbawić świat.” W Radiu Maryja podczas rozważań różańcowych usłyszałam:- „Nie sądź; jeden jest tylko sędzia. Skąd wiesz, czy ten zniewolony człowiek nie zadaje sobie wiele trudu by się wyzwolić od zła? Zaczerpnę jeszcze z rozważań naszego rekolekcjonisty J. Budziaszka. z I Stacji Drogi Krzyżowej:- „Przed Tronem bożym stoi diabeł i bez przerwy nas o coś oskarża. Z drugiej strony stoi Matka Najświętsza i bez przerwy nas broni bez względu jakimi jesteśmy popaprańcami i grzesznikami. Codziennie zastanawiam się kogo ja bardziej naśladuje???!! a MIŁOŚĆ to czyni, że się niewinny za winnego wini. Czy w sporze z drugim człowiekiem bardziej ci zależy żeby była ujawniona twoja wina czy wina tej drugiej strony???!! „. Zrozumiałam, że te wszystkie przykrości przyczyniły się bym jak niegdyś zaczęła patrzeć łaskawszym okiem na mojego zniewolonego od 35 lat męża. To tak jakby nagle sprzed moich oczu Ktoś zabrał ten problem; gdzie całe moje wnętrze nieustannie wypełnia się MIŁOŚCIĄ i tęsknotą za tym co było kiedyś piękne między nami. Pojawiają się myśli, że mój mąż tak by mnie nie krzywdził, czegoś tak przykrego by mi nie powiedział. Czuję i pragnę jak dawniej poczuć się bezpiecznie w ramionach ukochanego mężczyzny, danego mi od Boga. Nie potrafię tego logicznie wytłumaczyć. Jednakże przywołując myśli z konferencji ks. Ignacego Jakubka CPPS — jest to widzialny znak niewidzialnej łaski Bożej. Jestem BARDZO wdzięczna mojej najukochańszej rodzinie WKC, że od 19 lat jest dla mnie BEZCENNYM wsparciem po trudach życia. Ta rodzina NIGDY nie zawodzi; zawsze mogę na Nią liczyć.

Małgorzata

Poszłam wyżalić się Maryi na mojego męża, a dowiedziałam się ile ja popełniłam błędów.
W tym roku pierwszy raz pojechałam na pięciodniowe rekolekcje w sierpniu. Zawsze ten termin był dla mnie nieodpowiedni. W tym roku również było mnóstwo przeszkód ale to Pan Bóg za mnie zdecydował, że mam tam być oczywiście, jak zwykle dowiedziałam się o tym w trakcie rekolekcji. Pan Jan Budziaszek, który był jednym z prowadzących pokazał mi, że różaniec dotyczy mojego życia. Zawsze różaniec był dla mnie trudną modlitwą, taką suchą formułą wspomnieniem historycznych faktów życia Jezusa ale bez uczuciowego zaangażowania, bez emocji dopiero modlitwa różańcem pana Budziaszka i jego rozważania nawiązujące do naszego codziennego życia przybliżyły mi Jezusa i Maryję. Stali się jakby członkami rodziny, którzy przeżywają, to samo, co ja. Wiedzą o czym do nich mówię, bo nie są im obce moje problemy. To było dla mnie bardzo ważne doświadczenie. Ale jeszcze większym przeżyciem była dla mnie „Godzina pytań”. Było o pytanie dotyczące problemów małżeńskich. Osoba, która je zadała stwierdziła, że przeżywają takie trudności w małżeństwie, że chyba się źle dobrali i powinny się rozstać. Podobne myśli miałam również wiele lat temu. Poczułam potrzebę podzielenia się swoim doświadczeniem. Przeżywałam podobne problemy. W momentach trudności i kryzysów najłatwiej po ludzku stwierdzić, że nie jesteśmy dobrani i musimy się rozejść. Mnie powstrzymała myśl, że składałam przysięgę przed Bogiem i traktowałam ją bardzo poważnie. U Boga zaczęłam szukać ratunku. Poszłam z pieszą pielgrzymką na Jasną Górę wyżalić się Maryi na mojego męża, a dowiedziałam się w trakcie tej wędrówki ile ja popełniłam błędów i jak często raniłam mojego męża swoim władczym i apodyktycznym postępowaniem. Potem Pan Bóg postawił na mojej drodze Wspólnotę Krwi Chrystusa i znów kolejne skupienia, i spotkania ze Słowem Życia, które nauczyły mnie dziękowania, za to co mam i przyjmowania, że Pan Bóg wie najlepiej, co dla mnie jest dobre. W trakcie tej „Godziny pytań” chciałam pomóc tym świadectwem osobie będącej w kryzysie małżeńskim ale sama chyba jeszcze więcej skorzystałam. Uświadomiłam sobie, że dzięki temu, że nie realizowały się moje ambicje i plany jestem szczęśliwa. Potrafię się cieszyć najmniejszymi drobiazgami. Nie czuję przesytu i znudzenia dostatnim i zamożnym życiem, jak wiele moich koleżanek. Nie gonie za drogimi atrakcjami, żeby zagłuszyć pustkę w sercu.

Żyję skromnie, ale otaczają mnie kochające dzieci, które nie odjechały daleko w pogoni za karierami i biznesami, a mąż okazał się nie taki straszny i dzisiaj potrafimy ze sobą przebywać nie raniąc się nawzajem i nie widząc swoich wad.

Ela 

Powrót do Wspólnoty.
31 sierpnia 1987 roku wstąpiłem do Wspólnoty Krwi Chrystusa. Przyjmował mnie Ojciec Winfried Wermter, a potem przez jakiś czas prowadził w rozwoju duchowym. Trwało to prawie 2 lata. Moje życie jednak zaczęło coraz bardziej oddalać się od Boga i Wspólnoty. W końcu całkowicie zaniechałem kontaktu ze Wspólnotą a życie moje wypełniały sprawy rodzinne, pogoń za pieniądzem i imprezy. W 2010 roku nastąpiły wydarzenia, które zapoczątkowały mój powrót do Boga. Czasami myślałem o Wspólnocie, żeby do niej wrócić, ale nie podejmowałem żadnych działań. W końcu 3 lata temu odnalazłem stronę internetową WKC i znalazłem terminy rekolekcji. Próbowałem się zapisać na jakiś termin, ale kilkakrotnie coś stawało na przeszkodzie. Ostatnia taka próba była w 2020 roku, ale zaczęła się pandemia i wszystko zostało odwołane. Pomyślałem sobie, że widocznie jeszcze nie jestem gotowy i że Bóg wyznaczy mi termin. I tak też się stało.
W połowie tego roku znowu przypomniałem sobie o Wspólnocie i że chcę pojechać na jakieś rekolekcje. Tym razem bez problemu udało mi się zarezerwować termin, dojechać i uczestniczyć. Okazało się, że temat przewodni rekolekcji idealnie pasuje do moich potrzeb, a każdy dzień był potwierdzeniem, że
mój pobyt na rekolekcjach nie jest przypadkowy. Takich potwierdzeń, że to Duch Święty mnie tu przyprowadził było kilka. Tutaj wspomnę o dwóch. Pierwsze to, że rekolekcje trwały do 30 sierpnia czyli w tym dniu mijało dokładnie 35 lat od dnia mojego wstąpienia do Wspólnoty. Drugie miało związek z mottem przewodnim rekolekcji – „Uczyńcie wszystko co wam powie”. Gdy w poniedziałek około 6 rano poszedłem na Jasną Górę w pewnym momencie usłyszałem z kazania głoszonego w tym czasie na Mszy Świętej w kaplicy z obrazem Matki Bożej tylko to jedno zdanie – „Uczyńcie wszystko co wam powie”. Takich zdarzeń na rekolekcjach było więcej, a w moim życiu wielokrotnie doświadczałem obecności
Jezusa i Maryi, także wtedy gdy byłem daleko od Boga. Postanowiłem włączyć się w życie Wspólnoty, a na kolejnych rekolekcjach w październiku (jeśli Pan pozwoli) odnowić moje obietnice złożone gdy wstępowałem do Wspólnoty 35 lat temu. 

P.Ł.

Pan Bóg daje nam szansę na poprawę, tylko trzeba z niej skorzystać
W tym roku ze względu na moją osobistą sytuację rodzinną nie planowałam żadnego wyjazdu na wczasy, ale wyjazdu na rekolekcje wakacyjne do naszego Domu  Misyjnego Świętego Kaspra w Częstochowie nie opuściłam. To już mój trzeci raz, kiedy korzystam z tej formy wypoczynku i za każdym razem jest inaczej i zawsze ciekawie, chociażby dlatego, że przyjeżdżają w tym czasie ciągle inni uczestniczy niż zwykle na miesięczne Dni Skupienia. Ktoś by pomyślał, że na takich rekolekcjach to pewnie jest bardzo nudnie. Jeśli sam w nich nigdy nie uczestniczył, to ma prawo tak sądzić. Dla mnie osobiście, to jest duża radość, bo przez te kilka dni, mogę spokojnie zapomnieć o codziennych sprawach. Poznaje się wtedy nowych ludzi i ich problemy, przez co moje stają się wtedy bardzo malutkie. Wracam do domu radosna, naładowana dobrą energią no i oczywiście wypoczęta. Podczas rekolekcji mogę wiele spraw przemyśleć, powierzyć je Bogu ufając, że cokolwiek ON zdecyduje, jest to dla mnie najlepsze i trzeba to ze spokojem przyjąć.
Konferencje na rekolekcjach tym razem prowadził zaproszony Jan Budziaszek. Postać jego jest bardzo znana jako artysty, ale jako człowieka miałam okazję go poznać właśnie poprzez bezpośredni kontakt. Przykład jego życia jest dowodem na to, że Pan Bóg doskonale każdego zna z imienia  i wszystko o nas wie i daje  nam szansę na poprawę, tylko trzeba z niej skorzystać. Jan udzielił nam wiele mądrych rad, które w swoim życiu warto zastosować, ale najważniejsze to jest to, aby zawsze stawiać Pana Boga na pierwszym miejscu i  o tym każdy powinien pamiętać.

Katarzyna


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz