Dziękczynienie za przelanie Przenajdroższej Krewi Pana Jezusa podczas biczowania
Kontynuując nasze rozważania na temat siedmiu przelań krwi Chrystusa zatrzymujemy się na kolejnej stacji, którą jest: „Przelanie krwi w czasie biczowania”. Ale zanim dojdziemy do sedna tajemnicy biczowania najpierw spójrzmy na wydarzenia poprzedzające.
Kontynuując nasze rozważania na temat siedmiu przelań krwi Chrystusa zatrzymujemy się na kolejnej stacji, którą jest: „Przelanie krwi w czasie biczowania”. Ale zanim dojdziemy do sedna tajemnicy biczowania najpierw spójrzmy na wydarzenia poprzedzające.
1.
Jezus przed sądem.
Scenę z biczowania Jezusa uprzedza
proces sądowy. Doszło do niego w dramatycznych okolicznościach, na które
złożyły się zdrada Judasza, ucieczka uczniów, zaparcie się Piotra. Najbliżsi
towarzysze drogi, świadkowie cudów i nauczania Jezusa, zawiedli: „Lecz stało się to wszystko, żeby się wypełniły Pisma
proroków. Wtedy wszyscy uczniowie opuścili Go i uciekli” (por. Mt
26, 56)
Jezus najpierw trafia przed Wysoką
Radą na czele z najwyższym kapłanem Kajfaszem. W relacji św. Mateusza
przedstawiona jest Wysoka Rada jako ta, która od razu chce zabić Jezusa.
Pozorują jednak rozprawę sądową, w czasie której fałszywi świadkowie
zaprzeczający
sobie nawzajem zeznają przeciwko Jezusowi. Sytuacja się zaostrza kiedy na pytanie: „Czy Ty jesteś Mesjaszem, Synem Bożym?” Jezus odpowiada twierdząco. Rozsierdziło to najwyższego kapłana do tego stopnia, że rozdarł na sobie szaty, podniósł wielki krzyk: „On zbluźnił”! Z takim to oskarżeniem zawiedli Jezusa przed Piłata.
sobie nawzajem zeznają przeciwko Jezusowi. Sytuacja się zaostrza kiedy na pytanie: „Czy Ty jesteś Mesjaszem, Synem Bożym?” Jezus odpowiada twierdząco. Rozsierdziło to najwyższego kapłana do tego stopnia, że rozdarł na sobie szaty, podniósł wielki krzyk: „On zbluźnił”! Z takim to oskarżeniem zawiedli Jezusa przed Piłata.
Kiedy się czyta fragmenty Ewangelii,
które opisują sąd Piłata nad Jezusem można odnieść wrażenie, że namiestnik
rzymski nie podejmuje pochopnej decyzji, pod wpływem rozzłoszczonego tłumu.
Wydaje się nawet, że ułaskawienie dla Skazańca jest jedynym i możliwym
wyjściem, że uwolnienie Jezusa to tylko kwestia czasu. Bo to, o co Jezusa
oskarżają Żydzi (że jest Mesjaszem, Synem Bożym), dla Piłata nie jest
wystarczający argument. A w ogóle słysząc tak sformułowany akt oskarżenia
próbuje nawet decyzję scedować na nich: „Weźcie go
sobie i osądźcie według swojego prawa” (J 18, 30nn). Ponieważ na
niego nalegają czuje się w obowiązku przesłuchać Jezusa. W rozmowie szybko
wynika, że Jezus nie ma zapędów politycznych, co pewnie bardzo uspokoiło
Piłata. Co więcej usłyszawszy od Jezusa, że „Królestwo
moje nie jest z tego świata”, utwierdził się w przekonaniu o
niewinności Jezusa (por. J 18, 36-38). Ale żeby sprawa nie opierała się tylko o
jego decyzję, Piłat przywołuje zwyczaj jakże popularny w tamtych czasach,
ułaskawienie jednego z więźniów w związku ze zbliżającą się Paschą. Piłat będąc
przekonany, że w ten sposób doprowadzi do uwolnienia Jezusa a tym samym
skazania mordercy Barabasza, stawia ich na równi sobie, przed tłumem. Teoretycznie
plan namiestnika był dobry. Miał tylko jedną skazę, zrównując Jezusa z
Barabaszem sprowadza Nazarejczyka na poziom przestępcy. Koniec końców Piłat
niby nie chciał skazać Jezusa a w rzeczywistości do tego skazania znacznie się
przyczynił. Próbował jeszcze ratować beznadziejną sytuację: „Cóż On właściwie złego uczynił?” (Łk 23, 22). Nic
to już jednak nie daje. Z rozwścieczonym tłumem nie da się znaleźć kompromisu.
Nie pomogły zapewnienia, że ponieważ nie widzi w Nim żadnej winy ubiczuje Go i
puści wolno. I tu drugi raz wychodzi słabość Piłata. Po zrównaniu zabójcy
Barabasza z Jezusem oto drugi raz wychodzi u Piłata niekonsekwencja. Skoro
Jezusa uznał za niewinnego to dlaczego chce go wydać na ubiczowanie?
My wiemy, że w odrzuceniu i
wyniszczeniu Jezusa jest nasze zbawienie. To wszystko miało się stać. Taki był
plan zbawienia człowieka co w opisie Męki Jezusa rozważamy zarówno w Niedzielę
Palmową jak i później w Wielki Piątek. Padają tam kilkakrotnie tym podobne
zwroty: „To wszystko się stało aby się wypełniło Pismo”. Nie mniej jednak
decyzje Piłata, czy wcześniej Wysokiej Rady załamują pewien ciąg logiczny co
pozwala poddać w wątpliwość ich nierzetelny sąd nad Jezusem z Nazaretu.
2.
Biczowanie
Ten rodzaj kary stosowali zarówno
Żydzi jak i Rzymianie. U Żydów jednak biczowanie stanowiło odrębną karę, u
Rzymian był to wstęp do ukrzyżowania. Sprzęt do wymierzania tego rodzaju kary
był zróżnicowany. Począwszy od giętkich rózg poprzez skórzane rzemienie z
metalowymi kulkami bądź ołowianymi haczykami a skończywszy na żelaznych
łańcuszkach zakończonych ciężarkami lub kośćmi. Już sam opis tych narzędzi
budzi lęk i strach a co dopiero stanięcie wobec perspektywy otrzymania takiej
kary.
Od strony technicznych informacji
kara biczowania była stosowana wobec niewolników i przestępców nie
posiadających rzymskiego obywatelstwa. Liczba razów była unormowana przez
prawo. Nie wolno było zadać więcej niż 40 uderzeń w praktyce uderzano 39 razy
(zob. Pwt 25, 2-3). Rzymianie biczowali bez ograniczeń często na tyle na ile
żołnierzom dopingowanym przez tłum gapiów, starczyło sił. W wielu przypadkach
dopuszczalna ilość uderzeń skutkowała połamaniem żeber, obojczyka nie rzadko na
skutek bólu i wykrwawienia kończyło się śmiercią.
Według badań nad Całunem Turyńskim
stwierdzono, że Jezusa biczowało dwóch mężczyzn jeden wyższego wzrostu drugi
niższego. Używano wszystkich wyżej wymienionych rodzajów biczy i zadano
Jezusowi ok. 120 uderzeń co wydaje się dawką nie do wytrzymania.
3.
Cierpienia ciała – cierpienie ducha.
Trudno opisać okrucieństwo biczowania. Była to kara dla
winnych, dla złoczyńców, którym ból raniących biczów miał uświadomić, że
zrobili coś bardzo złego, nagannego i skłonić do poprawy. A jak ma się
wykonanie tej kary wobec niewinnego Jezusa „Baranka bez zmazy”. Okrutne biczowanie,
co z wielkim pietyzmem podkreślają teksty „Gorzkich Żalów” bolało Jezusa
podwójnie. Bolesna jest świadomość, że otrzymuje karę niezawinioną.
Jak bardzo boli niesprawiedliwość
przekonał się każdy kto doświadczył surowości w wychowaniu. Wiem jak to brzmi
dzisiaj kiedy promuje się bezstresowy styl wychowania, ale weźmy taki przykład:
Np.
Każdemu choć raz w życiu zdarzyło się zrobić coś niedozwolonego. (Spokojnie
nie będziemy robić teraz publicznej spowiedzi. Chcę tylko uświadomić pewną
prawdę na przykładzie z dzieciństwa. Zatem wróćmy do historii sprzed lat). Zrobiłeś coś głupiego, niedozwolonego i
zrobiłeś to świadomie, wiedząc jaka może cię spotkać kara. I kiedy twój czyn
wyszedł na jaw i otrzymałeś karę jako nauczkę na przyszłość to taka zasłużona
kara zawsze mniej bolała. A przypomnijmy sobie momenty, w których otrzymaliśmy
karę w postaci, reprymendy słownej czy uwagi z zachowania w szkole z
perspektywą bezzwłocznej wizyty rodziców w szkole, - za kogoś. Mam tu na myśli te wydarzenia, których byłeś
(-byłaś) biernym
świadkiem. W takiej sytuacji zła ocena z zachowania za czyjąś winę bolała
bardziej.
Zdaję sobie sprawę, że jak każdy
przykład, nie wyłączając powyższego, jest niedoskonały. Mam nadzieję jednak, że
pomoże nam wejść na właściwy tor prowadzący do zrozumienia myśli zawartej w
tytule bieżącego punktu: Cierpienia ciała, które prowadzą do cierpienia duszy.
Każdego normalnego człowieka
niesprawiedliwa kara boli ze zdwojoną siłą. W momentach gniewu aż korci by się
odezwać, by zwyczajnie po ludzku się bronić, nie dać sobie wejść na głowę. Ale
spójrzmy czego uczy nas Jezus! Nasz zbawiciel wyznacza nam drogę: Jeśli kto chce iść za mną, niech się zaprze samego siebie
niech weźmie swój krzyż i niech Mnie naśladuje (Łk 9, 23). Wejdźmy w
nasze cierpienia razem z Jezusem. Zaprośmy Go do naszych trudnych doświadczeń.
Jeśli w cierpieniu i wyszydzeniu Jezusa dostrzegę ukryty sens to moje
cierpienia w połączeniu z Jego cierpieniem stanie się lżejsze, znośne.
I nauczę się w
cierpieniu dziękować, błogosławić i uwielbiać Boga. Jak wielką siłę duchową i
fizyczną da nam przepracowane cierpienie, „przemodlone” cierpienie. Starajmy
się tego uczyć podczas kolejnego dnia skupienia formacyjnego. Niech zagłębienie
się w nasze bolesne doświadczenia przed Bogiem pomoże nam wraz z naszym Bogiem
zmartwychwstawać.
W tym celu kolejnym punktem
konferencji niech będzie moja osobista rozmowa z Panem Jezusem i poufny list do
Niego, który z czasem jeśli będziemy gotowi dzielić się tym z innymi może nam
posłużyć jak materiał do wykorzystania podczas Adoracji Najświętszego
Sakramentu.
Ps. Tytułem tego
listu niech będzie: Wartość cierpienia zasłużonego i niezasłużonego w moim
życiu.
Pytanie
pomocnicze:
Dla mnie...
ñ Jak reaguję na zranienia?
ñ Czy jednoczę własne cierpienia z cierpieniami
Chrystusa?
ñ Czy moje cierpienia potrafię nazwać
„błogosławionymi”?
Dla innych...
ñ Kto cierpi z mego powodu?
ñ Czy próbuję w miarę możliwości załagodzić
cierpienia innych?
ñ Czy wstawiam się za cierpiącymi
niesprawiedliwie?
ñ Czy pomagam im przez wiarę przyjmować
cierpienie i niesprawiedliwość?
Przygotował: ks.
Filip P. Pięta, CPPS
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz