sobota, 25 stycznia 2014

Temat V: Wiara w moc Krwi Chrystusa w procesie pojednania

Czy w życiorysach świętych odnajdziemy takich, którzy z tajemnicy krwi Chrystusa czerpali motywację do pojednania? W jaki sposób krew Zbawiciela napędzała ich ducha? Nasze intuicje w odnalezienie pozytywnych odpowiedzi  każą rozpocząć poszukiwania.
„Boska rosa” - Św. Teresa z Lisieux (1873 - 1897)
                Św. Teresa od Dzieciątka Jezus w Dziejach duszy opisuje m.in. takie wydarzenie:
                „Pewnej Niedzieli, gdy oglądałam fotografię przedstawiającą naszego Pana na Krzyżu, uderzył mnie widok krwi, która spływała z jednej z Jego Boskich rąk. Ogarnął mnie wielki smutek na myśl, że ta krew spada na ziemię, a nikt nie kwapi się, by ją przyjąć, postanowiłam więc trwać w duchu u stóp Krzyża i przyjmować tę Boską rosę, która z niego spływa, z tym przeświadczeniem, że mam ją potem wylewać na dusze... Nieustannie rozbrzmiewało w mym sercu wołanie Jezusa na Krzyżu: "Pragnę!" Te słowa rozpaliły mnie żarem nie znanym mi dotąd i gwałtownym... Chciałam dać pić memu Umiłowanemu i czułam równocześnie, że i mnie pali pragnienie dusz... W tym czasie nie pociągały mnie jeszcze dusze kapłanów, lecz wielkich grzeszników, paliło mnie pragnienie wyrywania ich z wiecznych płomieni...
                Aby pobudzić moją gorliwość, Dobry Bóg pokazał mi, że miłe są Mu moje pragnienia.  Słyszałam kiedyś jak rozmawiano o wielkim zbrodniarzu, który miał być skazany na śmierć za straszne morderstwa; wszystko wskazywało na to, że umrze nie okazując żalu. Chciałam za wszelką cenę nie dopuścić do tego, by poszedł do piekła, i wykorzystałam w tym celu wszystkie dostępne mi środki. Mając świadomość, że sama z siebie nic nie mogę, ofiarowałam Dobremu Bogu wszelkie nieskończone zasługi Naszego Pana, skarby Kościoła Świętego, wreszcie poprosiłam Celinę, by zamówiła Mszę św. w moich intencjach, sama bowiem nie śmiałam tego uczynić w obawie, aby nie być zmuszoną do przyznania się, że to za Pranziniego, wielkiego zbrodniarza. Także i Celinie nie chciałam o tym mówić, ale ona tak czule i tak natarczywie mnie pytała, że powierzyłam jej moją tajemnicę; nie tylko mnie nie wyśmiała, ale jeszcze obiecała pomóc mi w nawróceniu mego grzesznika, co też przyjęłam z wdzięcznością, chciałam bowiem, by wszystkie stworzenia zjednoczyły się ze mną w celu uzyskania łaski dla winnego. W głębi serca czułam pewność, że moje pragnienia będą zaspokojone, niemniej, chcąc na przyszłość dodać sobie odwagi do modlitwy za grzeszników, mówiłam Dobremu Bogu, że ufając niezłomnie nieskończonemu miłosierdziu Jezusa, jestem najzupełniej pewna, iż przebaczy biednemu nieszczęśnikowi Pranziniemu i wierzyć w to będę nawet wtedy, gdyby nie wyspowiadał się i nie okazał żadnego znaku skruchy, jednak o ten znak proszę, proszę jedynie dla zwykłej mojej pociechy...
                Moja modlitwa została wysłuchana dosłownie! Mimo że Tatuś zabronił nam czytania jakichkolwiek dzienników, nie uważałam za nieposłuszeństwo czytanie fragmentów dotyczących Pranziniego. Nazajutrz po jego egzekucji wpadł mi w ręce dziennik: "La Croix". Otworzyłam go pośpiesznie i co zobaczyłam?... Ach! łzy zdradziły moje wzruszenie i byłam zmuszona pójść się ukryć... Pranzini bez spowiedzi wstąpił na szafot i gotował się do włożenia głowy w ponury otwór, gdy nagle, poruszony niespodziewanym natchnieniem, obrócił się, chwycił Krucyfiks podany mu przez kapłana i trzykroć ucałował jego święte rany!... Potem jego dusza poszła przyjąć miłosierny wyrok Tego, który zapewniał, że w Niebie będzie większa radość z jednego grzesznika czyniącego pokutę, aniżeli z dziewięćdziesięciu dziewięciu sprawiedliwych, którzy pokuty nie potrzebują!...
                Otrzymałam "znak", o który prosiłam, a znak ten był wiernym obrazem łask, przez które Jezus pociągnął mnie do modlitwy za grzeszników. Czyż nie na widok ran Jezusa i spływającej Jego Boskiej krwi wstąpiło w moje serce pragnienie ratowania dusz? Chciałam je poić tą Krwią niepokalaną, która może je obmyć z wszelkiej zmazy i oto wargi "mego pierwszego dziecka" przywarły do tych świętych ran!!!... Jakże niewypowiedzianie słodka odpowiedź!... Od tej łaski jedynej w swoim rodzaju moje pragnienie ratowania dusz wzrastało z każdym dniem; zdawało mi się, że słyszę Jezusa mówiącego do mnie jak do Samarytanki: "Daj mi pić". Była to prawdziwa wymiana miłości; duszom dawałam krew Jezusową, a Jezusowi ofiarowywałam te same dusze ożywione Boską rosą. Sądziłam, że w ten sposób ugaszę Jego pragnienie; im więcej dawałam mu pić, tym bardziej wzrastało równocześnie pragnienie mojej biednej małej duszy, a to żarliwe pragnienie dawał mi On, jako najsłodszy napój swej miłości”1.

„lekarstwo dusz” - Św. Kasper del Bufalo (1786 - 1837)
                O tym, że krew Naszego Pana była ożywczym źródłem dla św. Kaspra del Bufalo nie trzeba przekonywać nikogo, kto przeczytał choćby fragment któregoś z jego listów czy życiorysów. To lekarstwo dusz2 nieustanie dostępne poprzez sprawowany w Kościele sakrament Eucharystii zbawia, oczyszcza, daje nadprzyrodzoną moc, napełnia słodyczą, pobudza do wzmożonego i owocnego działania,[1] zapewnia wejście do „Miejsca Świętego”[2].
Wiara w tajemnicę krwi Chrystusa ocaliła Kaspra przed śmiercią podczas więzienia, dała niespożyte siły podczas misjonarskiej posługi głoszenia Słowa, odporność w czasie niesłusznych oskarżeń dotykających jego samego jak i powstałego Zgromadzenia przed papieżem.
Kasper moc krwi Zbawiciela chciał głosić każdemu i wszystkim - takie było jego doświadczenie i misja, której się bez reszty poświęcił. Ochoczo udawał się w najbardziej niedostępne, ukryte w górach miejscowości by głosić misje i rekolekcje, nie angażował się jednak w bezpośrednie mediacje pomiędzy briganti a przedstawicielami władz państwowych. Stało się to jednym z punktów różniących Założyciela a ks. Pellegriniego, który ostatecznie opuścił zgromadzenie.[3]
„Święty nie czuł się powołany, by samemu prowadzić lub powierzyć misjonarzom prowadzenie negocjacji. Kontynuował natomiast, bądź osobiście wędrując po górach w niezmiernie trudnych warunkach, bądź przez swoich misjonarzy, dzieło etyczno - religijnego odrodzenia. Pracując tak, pełen pokory, miał nadzieję, że przygotuje najlepszy grunt pod ostateczne pokojowe rozwiązanie sprawy”[4] - komentuje Giorgio Pappasogli.

                Ukazane powyżej przykłady, a można by przytoczyć ich znacznie więcej, ukazują sposób, w jaki postrzegania i przyjmowana była Zbawcza krew, jak ogromne przynosiła owoce w życiu chrześcijańskim. Trudno jednakże odnaleźć tu konkretną strategię pojednania. Krew odnawia dusze, uzdalnia do przebaczenia, rozpoczyna nowe życie dając wszystko co niezbędne jest do jego rozkwitu i owocności.


1              Martin, http://www.karmel.pl/klasyka/dzieje/baza.php?id=05
2              Módlmy się o wzrost gorliwości w oddawaniu czci Krwi Chrystusa, będącej ceną naszego zbawienia, lekarstwem i obmyciem naszych dusz, pociechą i rozkoszą naszych serc”. Bufalo, IV List okólny 1832 r.
[1]              „Wystarczy jedno spojrzenie na Boską krew a ona wstrząśnie nami, byśmy działali z niespożytą gorliwością i działać będziemy z prawdziwym Duchem Bożym”. Bufalo, III List okólny 1829.
[2]              por. Reguła, Rozdział I art. 5.
[3]              Colagiovanni s.278.
[4]              Papasogli s. 275.

Prowokacja dla chrześcijan XXI w.
  Na wzgórzach przy wjeździe do włoskiego miasta Patrica w roku 1981 odsłonięto monument „Przeciw przemocy” (Monumento Contra la Violenza) autorstwa Vincenzo Ingletti-ego[1].

Monument
                Odlew z brązu przedstawia zwłoki zabitych osób wyeksponowane z lewej strony oraz postać mężczyzny w sutannie z krzyżem misyjnym zatkniętym za pasem, z peleryną narzuconą na ramiona w geście osłonięcia. Głowa otoczona jest nimbem - znakiem wskazującym na świętość osoby. Prawa ręka wskazuje na zabitych. Niezmiernie interesujące jest umieszczenie na wewnętrznej stronie płaszcza postaci z dawnych czasów postnapoleońskich - briganti i ich rodziny w charakterystycznych strojach[2].
                Wpatrując się w dzieło upamiętniające wydarzenia z grudnia 1978 roku, kiedy to na skutek zdecydowanej walki przeciwko mafii Roberto Capone-go podjętej m.in. przez prokuratora okręgu Frosinone Fedele Calvosy zostali zabici dwaj policjanci, szef mafii oraz sam Calvosa, nie sposób zadać sobie pytań o przesłanie.

Kasper-Płaszcz.
                Artysta odwołując się do Kaspra i jego działalności, która w konsekwencji przyniosła pokój i doprowadziła do uratowania wielu osób okrytych misjonarską peleryną wskazuje ręką świętego na ówczesny dramat rozlewu krwi i ofiar, które stały się częścią żniwa rozwoju przestępczej organizacji.
Co kierowało Capone-m, że był gotów zapłacić cenę z własnego życia i wielu niewinnych istnień?
Jakiego orędzia zabrakło, aby i ci zabici znaleźli się pod płaszczem św. Kaspra?
Dlaczego „sprawy ziemskie” i sprawy Królestwa Bożego nie są do pogodzenia (a może tylko tak nam się wydaje)?

Literatura w porządku alfabetycznym:
Ballor Milton A.  CPPS Saint Gaspar del Bufalo In The Arts, Carthagena, Ohio 2002 s. 58-59.
Bufalo del Kasper św.  Listy okólne ze słowami zachęty dla Misjonarzy ze Zgromadzenia Przenajdroższej Krwi przez Niego założonego tłum. Aleksander Kowalski (maszynopis) Rzym 1983
Colagiovanni Michele ks. CPPS, Kasper del Bufalo i jego pierwsi towarzysze, w: Kasper del Bufalo. Życie - czasy - osobowość - charyzmat, Częstochowa 1999
Martin Teresa, Dzieje Duszy, Rękopis A, Rozdział 5, cyt. za: http://www.karmel.pl/klasyka/dzieje/baza.php?id=05
Papasogli Giorgio, Dla papieża i Kościoła. Życie i czasy św. Kaspra del Bufalo, Kraków 1987
Reguła Zgromadzenia Misjonarzy Przenajdroższej Krwi Pana Naszego Jezusa Chrystusa z Zastosowaniem Praktycznym tłum. Aleksander Kowalski (maszynopis) Rzym 1983
ks. Dawid Wróblewski, CPPS


[1]      Fotografia: Monument.jpg
[2]      Fotografia: Kasper-Plaszcz.jpg
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz