Pewna osoba nie biorąca bezpośredniego udziału w
rekolekcjach swoim zachowaniem bardzo mnie dotknęła. Czułam jak we mnie
wezbrało się wzburzenie, adrenalina podskoczyła do granic możliwości. W moim
wnętrzu powstał chaos, nad którym nie mogłam zapanować, bo emocje wzięły górę.
Popatrzyłam na kartkę ze Słowem Życia, lecz w pierwszym
momencie emocje nie dopuszczały treści do mojego serca.
Jednak przez kolejne
spojrzenie na słowa «Panie, czy tylko nieliczni będą zbawieni?» dotarło do mnie
pytanie: "Czy ja będę zbawiona, taka wkurzona?" Dopiero wtedy
zaczęłam się zastanawiać, co powinnam zrobić, jak szukać pokoju. Pomyślałam, że
ten mój trud przyjmę dla Jezusa w intencji tych rekolekcji, za które się
przecież modliłam. Powiedziałam Jezusowi, że jestem gotowa przyjąć, to co
przeżywam i jestem gotowa przeżywać, to tyle ile będzie potrzeba, jeżeli jest to
komuś potrzebne, jeżeli moja ofiara przeżywanego trudu będzie przydatna -
prosiłam Jezusa, aby przyjął tę moją ofiarę, która w tym momencie wydawała się
już być mała i bardzo skromna.
Następnie w
moim sercu zapanował całkowity pokój. Poczułam radość, że Jezus przyjął mój
trud, to było niesamowite, że z takiej "burzy" w moim wnętrzu się
wyciszyło i uspokoiło. Jestem wdzięczna Panu Bogu za to doświadczenie i za
piękne rekolekcje. BKJ!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz