sobota, 18 grudnia 2010
niedziela, 15 sierpnia 2010
niedziela, 8 sierpnia 2010
Czy będę zbawiona taka wkurzona?
Pewna osoba nie biorąca bezpośredniego udziału w
rekolekcjach swoim zachowaniem bardzo mnie dotknęła. Czułam jak we mnie
wezbrało się wzburzenie, adrenalina podskoczyła do granic możliwości. W moim
wnętrzu powstał chaos, nad którym nie mogłam zapanować, bo emocje wzięły górę.
Popatrzyłam na kartkę ze Słowem Życia, lecz w pierwszym
momencie emocje nie dopuszczały treści do mojego serca.
Jednak przez kolejne
spojrzenie na słowa «Panie, czy tylko nieliczni będą zbawieni?» dotarło do mnie
pytanie: "Czy ja będę zbawiona, taka wkurzona?" Dopiero wtedy
zaczęłam się zastanawiać, co powinnam zrobić, jak szukać pokoju. Pomyślałam, że
ten mój trud przyjmę dla Jezusa w intencji tych rekolekcji, za które się
przecież modliłam. Powiedziałam Jezusowi, że jestem gotowa przyjąć, to co
przeżywam i jestem gotowa przeżywać, to tyle ile będzie potrzeba, jeżeli jest to
komuś potrzebne, jeżeli moja ofiara przeżywanego trudu będzie przydatna -
prosiłam Jezusa, aby przyjął tę moją ofiarę, która w tym momencie wydawała się
już być mała i bardzo skromna.
Następnie w
moim sercu zapanował całkowity pokój. Poczułam radość, że Jezus przyjął mój
trud, to było niesamowite, że z takiej "burzy" w moim wnętrzu się
wyciszyło i uspokoiło. Jestem wdzięczna Panu Bogu za to doświadczenie i za
piękne rekolekcje. BKJ!
niedziela, 23 maja 2010
sobota, 27 lutego 2010
Nie samym chlebem człowiek żyje
Za tydzień w niedzielę było ustalone spotkanie związane z
ustaleniem i przygotowaniem prac związanych z majowym odpustem. W poniedziałek
pojechałam do córki, do szpitala u której wykryto nowotwór. Bardzo poważna
operacja była ustalona na środę i pomyślałam, że nie będzie możliwe, żebym
wróciła na czas do Częstochowy. Operacje lekarze przełożyli na czwartek.
Zastanawiałam się jaką podjąć decyzje tym bardziej, że miały przyjechać osoby z
całej Polski: czy spotkanie odwołać i przesunąć na inny termin, który będzie
trudno dopasować, czy może nie jechać, bo mam przecież córkę w szpitalu.
Rozważałam tę kwestię w świetle Słowa Życia „Nie samym chlebem
człowiek żyje” Cały czas trwałam przy Panu Bogu szukając to, co jest Boże - nie
moje, nie powszednie. Gorąco i z całą mocą powierzyłam Panu Bogu moją córkę,
która jest dla mnie najważniejsza, a i sprawy związane z moim wyjazdem, również
były dla mnie wypełnieniem woli Boże. Nie chciałam niczego zaniedbać, bo wiem,
że w tym wszystkim nie jestem sama, tylko jest ze mną Jezus. To On ma we
wszystkim decydujący głos i pragnęłam, aby Jezus temu wszystkiemu przewodził i
troszczył się, bo tylko On i tylko On - Jezus. Wsłuchiwałam się w Jego głos w
rozwijających się sytuacjach.
Pierwsza owocna sytuacja była taka że operacja została
odwołana jako niepotrzebna i na pewno tego typu operacji już nie będzie. Druga
owocna sytuacja, to bardzo pozytywne samopoczucie córki. Trzecia owocna
sytuacja, to przede wszystkim córka zaproponowała, abym póki co pojechała do
Częstochowy załatwić sprawy Wspólnotowe, mimo że nic na ten temat nie
wspominałam. Układające się sytuacje wskazywały, że mogę jechać. Pojechałam,
spotkanie się odbyło z dobrym efektem. Obecnie moja córka jest na przepustce w
domu i czeka na wyniki. Mnie zięć poprosił o przyjazd na czwartek. Jestem
ogromnie wdzięczna Panu Bogu za Jego wszelką troskę.
sobota, 16 stycznia 2010
Subskrybuj:
Posty (Atom)