Modlitwa jest dana.
Początek każdej modlitwy to podstawowe odkrycie naszej niezdolności modlenia się: Panie,naucz nas modlić się. Nie wiemy co czynić, aby modlić się jak należy i dlatego Duch przychodzi z pomocą naszej słabości. I nieraz będziemy mogli powiedzieć jak Ezechiasz w swej chorobie zwracając się do Pana: "Cóż mam mówić? Wszak On mi powiedział i On to sprawił''. Sam Jezus również przeżył te chwile, w których bywamy ogołoceni, jakby bezsilni: "Teraz dusza moja doznała lęku i cóż mam powiedzieć?"/J 12, 27/. Modlitwa Ezechiasza zatem, jak i modlitwa wielu psalmów, kończy się uwielbieniem / por. Iz 38, 20/. Tak samo Jezus w chwili, gdy oznajmił: "Teraz dusza moja doznała lęku i cóż mam powiedzieć?'', odpowiada: "Ojcze, wsław Imię Twoje'' /J 12, 27-28 /.
To odkrycie uwielbienia w cierpieniu, w nieszczęściu nie może być niczym innym jak