REGUŁA
ŻYCIA – WG STATUTÓW WKCKs. Andrzej Szymański CPPS
TEMAT
III
Miesiąc:
LISTOPAD 2017
EUCHARYSTIA
W
poprzednim roku formacyjnym, rozważaliśmy Osiem Błogosławieństw, czyli
8 dróg prowadzących do zbawienia, które przekazał nam sam Pan Jezus Chrystus
w Kazaniu na Górze. Te błogosławieństwa dotyczą każdego człowieka,
niezależnie od tego do jakiej Wspólnoty należy.
Ten
rok formacyjny, jako temat wiodący ma Regułę życia wg Statutów
WKC. Zatem po pracy nad sobą wg 8 Błogosławieństw, w
tym roku, odniesiemy nasze rozważania do wymagań zawartych w Statutach
WKC. Będzie to jednocześnie przypomnienie, do czego zobowiązaliśmy się
wstępując do tej a nie innej Wspólnoty. Jak zwykle, tak i w tym roku, temat
podzielony jest na kilka
podtematów, które podejmowane są w kolejnych miesiącach, poczynając od września.
podtematów, które podejmowane są w kolejnych miesiącach, poczynając od września.
Ten
temat, już jako trzeci dotyczy bardzo ważnego elementu naszej Reguły
życia, i nie tylko naszej Wspólnoty, a mianowicie Eucharystii, w
której Jezus zmartwychwstały jest wciąż obecny pośród nas w swoim Ciele i
swojej Krwi.
W Statutach
WKC, w Rozdziale II. Reguła życia, czytamy:
Członkowie
Wspólnoty Krwi Chrystusa starają się jak najczęściej, nawet codziennie
uczestniczyć w Eucharystii i przyjmować Komunię Świętą. Odnowieni w miłości
Chrystusa, chcą świadomie być „Mistycznym Ciałem” i „Krwią Chrystusa”. Udział w
liturgii eucharystycznej jest dla członków źródłem, z którego czerpią siły i
światło do życia Eucharystią w codziennych sprawach każdego dnia. Z tej
szczególnej więzi z Jezusem Eucharystycznym wypływa także nabożeństwo,
wyrażające się m.in. w osobistych i wspólnotowych spotkaniach z Nim na adoracji
Najświętszego Sakramentu.
Dwa
lata temu, pewien biblista, pasjonat z UMK w Toruniu, na spotkaniu Kręgu
Biblijnego w jednej z toruńskich parafii pw. Najświętszego Ciała i Krwi
Chrystusa, zainspirowany pytaniami uczestników spotkania, wyjaśniał co to
znaczy Pamiątka w języku biblijnym. Wyjaśniał na przykładzie obchodzenia Święta
Paschy i ustanowienia Eucharystii.
Mówił
on, że bez znajomości ST, tak naprawdę nie można zrozumieć NT. Otóż uświadamiał
słuchaczom, że coroczne obchodzenie Święta Paschy, nie było tylko pamiątką w
naszym rozumieniu. Każdy Izraelita uczestniczący w owym wspomnieniu wydarzeń,
tak naprawdę realnie uczestniczył w tym, co się kiedyś wydarzyło. Uczestniczył
tak mocno, jakby był jednym z tych, których Bóg za pośrednictwem Mojżesza
wyprowadził z domu niewoli, a potem dał mu w posiadanie Ziemię Obiecaną. W
naszym rozumieniu i w naszej kulturze taka realność uczestniczenia w rzeczach
przeszłych, jest niejasna, sprzeczna z przyzwyczajeniem do niepowtarzalnego
przemijania czasu. Oni zaś jakby całym sobą, w duchu, cofali się w czasie do
tamtych wydarzeń.
Potem
ów biblista przeszedł do tłumaczenia ustanowienia Eucharystii w czasie
spożywania Paschy. Otóż tak, jak owo wyzwolenie z niewoli egipskiej było czymś
realnym i wiecznie żywym, tak Eucharystia ma być czymś realnym i wiecznie żywym
wyzwoleniem z niewoli grzechu. Tak, jak na górze Synaj zostało zawarte
przymierze Boga z ludem izraelskim, tak teraz w Wieczerniku, zostało zawarte
nowe przymierze przypieczętowane potem Krwią Chrystusa przelaną na krzyżu.
Tak naprawdę uczestnicząc w Eucharystii w myśl słów konsekracji: To
czyńcie na moją pamiątkę!, realnie uczestniczymy w tych wydarzeniach,
które miały miejsce w Wieczerniku i na Golgocie. Jezus umarł za nas tylko raz,
ale wciąż na nowo na ołtarzach świata poprzez liturgię i ręce kapłanów
odnawiane są tamte wydarzenia sprzed 2000 lat. Możemy sobie wyobrazić, że
zupełnie realnie Jezus użycza kapłanom Swego Ciała i swego głosu, aby mogli
kontynuować Jego zbawcze dzieło. Jest to też wielka odpowiedzialność złożona w
kapłańskie ręce, aby godnie celebrować Mszę świętą. Jeszcze też zwrócił uwagę
na odpowiedzialność spoczywającą na nas podczas czytania Ewangelii. Oto
powinniśmy tak bardzo wczuć się w to, o czym czytamy, aby wiernie przekazać
słowa Chrystusa, które dziś kieruje do wszystkich uczestników Eucharystii.
Podczas czytania Ewangelii, warto wyobrazić sobie, że przed nami stoi Jezus i
mówi wprost do nas. Jest to trochę zbliżone do naszej metody rozważania Pisma
Świętego, jako listu skierowanego do nas wszystkich razem, a jednocześnie do
każdego z nas z osobna. W związku z tym listopadowym tematem, warto
przypomnieć, że Jezus powiedział do swoich uczniów, a więc mówi i do Jego
wyznawców, chrześcijan, katolików, a szczególnie do nas członków, sympatyków i
czcicieli Krwi Chrystusa:
Wy
jesteście solą dla ziemi.
Lecz
jeśli sól utraci swój
smak, czymże ją posolić? Na nic się już nie przyda, chyba na wyrzucenie i
podeptanie przez ludzi.
Wy
jesteście światłem świata.
Nie
może się ukryć miasto położone na górze. Nie zapala się też światła i nie
stawia pod korcem, ale na świeczniku, aby świeciło wszystkim, którzy są w domu.
Tak
niech świeci wasze światło przed ludźmi, aby widzieli wasze dobre
uczynki
i chwalili Ojca waszego,
który jest w niebie (Mt 5,13-16).
Czy
zawsze jesteśmy świadomi tej odpowiedzialności, jaką mamy z racji naszego
powołania?
Czy
tak postępujemy, aby ludzie widzieli nasze dobre
uczynki i chwalili Ojca naszego, który jest w
niebie?
Módlmy
się, aby tak było. Najpełniej jednak możemy czerpać światło i siły właśnie z
Eucharystii godnie przeżywanej.
Eucharystia
przyjęta godnie, pozostawia w sercu człowieka głęboki ślad objawiający się
pokojem serca mimo trudności życiowych. Eucharystia daje moc znoszenia trudów
dnia codziennego i dodaje nadprzyrodzonych sił do walki ze złem przede
wszystkim w sobie, aby mimo upadków nie załamywać się, ale wciąż na nowo
powstawać i iść dalej przez życie z blaskiem radości w oku, z miłością do Boga
i bliźniego wypełniającą ludzkie serce.
Dzięki
Eucharystii mocą Ducha Świętego zaczynamy widzieć wszystko bardziej jasno,
bardziej prosto i jednoznacznie. Nie na próżno Jezus powiedział: Kto
spożywa moje Ciało i pije moją Krew, ma życie wieczne, a Ja go wskrzeszę w dniu
ostatecznym (J 6,54). A więc Eucharystia daje nam
najważniejszy atrybut, tj. życie, które się nie kończy. Warunek
jednak jeden, a mianowicie życie w stanie łaski uświęcającej, mówiąc
katechizmowo, a więc wolność od przywiązania do jakiegokolwiek grzechu, częste
oczyszczanie się w Sakramencie Pokuty. Korzystanie z tej Bożej łaski, otwiera
nam drogę do Eucharystii, aby ona dawała nam to, co chce dać nam Jezus. Jest
jeszcze jeden warunek, a mianowicie wsłuchanie się w naukę Chrystusa, który
wzywa do nawrócenia. Jeśli np. ktoś spowiada się, a za chwilę mówi, że komuś
nigdy nie wybaczy, to przekreśla to wszystko, co przed chwilą otrzymał.
Przekreśla Boże przebaczenie, bo niejako prosi, żeby mu też Bóg nie wybaczył.
Jasno to ilustruje Ewangelia o dłużnikach. Wszyscy, przez nasze grzechy, w
większym lub mniejszym stopniu jesteśmy dłużnikami Jezusa Chrystusa, który za
nas zobowiązał się spłacać dług, jaki zaciągamy u diabła przez nasze grzechy.
On chce to robić z miłości do nas, ale od nas wymaga, abyśmy wzgl. siebie
postępowali podobnie.
Eucharystia zwykle sprawowana jest w kościele, więc bardzo
ważne jest, jak w niej uczestniczymy. W tym miejscu warto przypomnieć, jak
Jezus traktuje miejsce jej sprawowania. Można zobaczyć to na podstawie Ew. wg
św. Jana (J 2,13-22).
Ta
Ewangelia przedstawia Jezusa nieco inaczej niż zwykliśmy o Nim czytać. Ten
zwykle spokojny, łagodny i przebaczający Jezus naraz okazuje się kimś z pozoru
zupełnie innym, bo wręcz gwałtownym.
Jezus
podobnie jak inni pobożni Żydzi, udał się do Jerozolimy na Święto Paschy, które
to było największym świętem dla Izraelitów, gdyż upamiętniało wyprowadzenie ich
z domu niewoli, tj. z Egiptu rządzonego przez faraona. Tego dnia w świątyni
składano Bogu ofiary, a w tym gołębie, baranki i woły. Nic więc dziwnego, że z
tej okazji wokół świątyni gromadzili się kupcy. – To coś podobnego, jak u nas
bywa podczas odpustu. Problem jednak był w tym, że nie tylko wokół świątyni
sprzedawano różne towary, ale również na terenie samej świątyni i właśnie
dlatego Jezus zareagował tak ostro. ...Sporządziwszy sobie bicz ze
sznurków, powypędzał wszystkich ze świątyni, ...porozrzucał monety bankierów, a
stoły powywracał. Wtedy uczniowie Jego przypomnieli sobie to, co
czytali o Nim w Piśmie: Gorliwość o dom Twój pożera Mnie. –
Chodziło tu o świątynię, jako dom Boga Ojca.
Skoro
sam Jezus uważa świątynię za dom swego Ojca, to czyż i my dzisiaj nie
powinniśmy chętnie przebywać w Jego domu tym bardziej, że po zmartwychwstaniu
sam Jezus Chrystus jest tu obecny na ołtarzu w postaci chleba i wina, a podczas
każdej mszy świętej w momencie konsekracji ofiarowuje się za nas swemu Ojcu w
sposób bezkrwawy. Jest to największa tajemnica wiary, a jednocześnie
niekończący się cud obecności samego Boga wśród nas. Zatem nic
dziwnego, że w naszych Statutach mamy zalecenie uczestnictwa w
codziennej Eucharystii i przyjmowania Komunii Świętej. Można też powiedzieć, że
nasze częste uczestnictwo we Mszy świętej, może być też wynagradzaniem Bogu, za
tych, którzy tak łatwo rezygnują z Eucharystii nawet tylko niedzielnej.
Niestety,
często się słyszy o tym, że tak łatwo wielu znajduje dla siebie
usprawiedliwienie, aby nie uczestniczyć we Mszy świętej. Często słyszy się
powiedzenie, że ktoś nie ma czasu, że chce odpocząć po całym tygodniu męczącej
pracy, ale czyż nie jest odpoczynkiem przebywanie w obecności samego Boga,
najlepszego Ojca, a nawet więcej, bo przyjęcie Jezusa, najlepszego brata i
przyjaciela do swego serca?
Z
doświadczenia wiemy, że dobrze jest być w obecności osób bliskich, kochanych,
więc chętnie odwiedzamy się nawzajem i dobrze, jeśli tak się dzieje. Czyż
jednak nie warto pójść też do naszego wspólnego domu, którym jest kościół, w
którym na nas czeka nasz Ojciec Bóg, aby nas obdarzyć swoimi łaskami na kolejne
dni, aby nas umocnić do walki ze złem i do znoszenia wszelkich przeciwności?
Bóg chce nam dać wszystko co najlepsze dla nas, a przede wszystkim chce nam dać
życie wieczne i to za darmo żądając od nas naprawdę niewiele, a co my na to?
Wiele
osób, które zwie się katolikami tak chętnie ucieka od nawet tak drobnego
obowiązku, który raczej powinno nazywać się przywilejem uczestnictwa we
mszy świętej. Często młodzi ludzie wyżej stawiają mecz lub jakiś film
w telewizji, a czasem wybierają odsypianie okrojonych ze snu nocy, podczas
których oglądali filmy, grali w różne gry komputerowe, lub przebywali w miłym
dla nich, ale obiektywnie nienajlepszym towarzystwie. Są też tacy, którzy ponad
spotkanie z Bogiem w świątyni choćby w tę jedną godzinę na 148 godzin w
tygodniu, przedkładają prace, której nie muszą wykonać właśnie w tym czasie.
Bóg,
który stworzył świat, a w tym człowieka najlepiej wie, czego człowiekowi
potrzeba, więc już na samym początku istnienia ustanowił dzień wolny od pracy,
sam dając przykład odpoczynku po 6 dniach stwarzania świata, aby każdy mógł
odpocząć i nabrać sił do kolejnych obowiązków. Niestety, często człowiek chce
być mądrzejszy od Pana Boga i przechytrzyć Go w swych przekonaniach gwałcąc
prawo do odpoczynku i bycia razem z innymi braćmi i siostrami na Eucharystii, w
której razem z nami uczestniczy Jezus, Bóg – Człowiek.
Adoracja.
Bez
wątpienia, wszyscy członkowie WKC są członkami Kościoła katolickiego, zatem nas
wszystkich obowiązuje jego nauka zawarta głównie w Katechizmie Kościoła
Katolickiego. Warto więc najpierw zajrzeć do Katechizmu, zanim zaczniemy
zgłębiać temat adoracji. Znajdujemy tam następujące określenia:
W
liturgii Mszy świętej wyrażamy naszą wiarę w rzeczywistą obecność Chrystusa pod
postaciami chleba i wina, między innymi klękając lub skłaniając się głęboko na
znak adoracji Pana. „Ten kult uwielbienia, należny sakramentowi Eucharystii,
okazywał zawsze i okazuje Kościół katolicki nie tylko w czasie obrzędów Mszy
świętej, ale i poza nią, przez jak najstaranniejsze przechowywanie
konsekrowanych Hostii, wystawianie ich do publicznej adoracji wiernych i
obnoszenie w procesjach”. (KKK, 1378)
Istnieje
głęboki sens w tym, że Chrystus chciał pozostać obecny w swoim Kościele w ten
wyjątkowy sposób. Skoro w widzialnej postaci miał On opuścić swoich, to chciał
dać nam swoją obecność sakramentalną; skoro miał ofiarować się na krzyżu dla
naszego zbawienia, to chciał, byśmy mieli pamiątkę Jego miłości, którą umiłował
nas aż „do końca” (J 13,1), aż po dar ze swego życia. Istotnie, będąc obecny w
Eucharystii, pozostaje On w tajemniczy sposób pośród nas jako Ten, który nas
umiłował i wydał za nas samego siebie. Pozostaje obecny pod znakami, które
wyrażają i komunikują tę miłość. (KKK, 1380)
Ponieważ
w sakramencie Ołtarza obecny jest sam Chrystus, należy Go czcić kultem
adoracji. „Nawiedzenie Najświętszego Sakramentu... jest dowodem wdzięczności,
poręką miłości i obowiązkiem należnej czci względem Chrystusa Pana” (KKK, 1418)
„Adoracja
jest pierwszym aktem cnoty religijności. Adorować Boga oznacza uznać Go za
Boga, za Stwórcę i Zbawiciela, za Pana i Mistrza wszystkiego, co istnieje, za
nieskończoną i miłosierną Miłość. "Panu, Bogu swemu, będziesz oddawał
pokłon i Jemu samemu służyć będziesz" (Łk 4,8) mówi Jezus, powołując się
na Księgę Powtórzonego Prawa (Pwt 6,13).” (KKK 2096)
„Adorować
Boga oznacza z szacunkiem i całkowitą uległością uznać "nicość
stworzenia", które istnieje jedynie dzięki Bogu. Adorować Boga oznacza
wychwalać Go, wielbić i uniżać samego siebie – podobnie jak Maryja w "Magnificat"
– wyznając z wdzięcznością, że On uczynił wielkie rzeczy i że święte jest Jego
imię (Por. Łk 1, 46-49). Adoracja Jedynego Boga wyzwala człowieka z zamknięcia
się w sobie, z niewoli grzechu i bałwochwalstwa świata.” (KKK 2097)
Adoracja
jest zasadniczą postawą człowieka, który uznaje się za stworzenie przed swoim
Stwórcą. Wysławia wielkość Pana, który nas stworzył, oraz wszechmoc Zbawiciela,
który wyzwala nas od zła. Jest uniżeniem się ducha przed „Królem chwały” (Ps
24, 9-10) i pełnym czci milczeniem przed Bogiem, który jest „zawsze większy”.
Adoracja trzykroć świętego i miłowanego ponad wszystko Boga napełnia nas pokorą
oraz nadaje pewność naszym błaganiom. (KKK, 2628)
Drugi
przejaw służenia Bogu wymieniony przez Katechizm to modlitwa. „Akty wiary,
nadziei i miłości, które nakazuje pierwsze przykazanie, wyrażają się w
modlitwie. Wzniesienie ducha do Boga jest wyrazem naszej adoracji Boga: w
modlitwie uwielbienia i dziękczynienia, modlitwie wstawienniczej i modlitwie
błagalnej. Modlitwa jest niezbędnym warunkiem posłuszeństwa przykazaniom Bożym.
"Zawsze... (trzeba) się modlić i nie ustawać" (Łk 18,1).” (KKK 2098)
Dokładnie jak u nas w WKC.
Na
koniec warto jeszcze przytoczyć kilka myśli nieżyjącego już O. Slavko
Barbarića, z książki pt.: Przeżywajcie Mszę świętą sercem.
Pisze
on:
„Niewątpliwie
każde spotkanie z Bogiem jest wezwaniem do przemiany człowieka. Często
przytaczamy fakt, co do którego nie mamy wątpliwości, że Bóg kocha nas
takimi jacy jesteśmy. Lecz miłość nosi w sobie głęboko zakodowane
pragnienie, aby osoby, które się kochają, stawały się coraz bardziej do siebie
podobne. Z ożywczej miłości Bożej do nas w każdym wierzącym człowieku
powinna zrodzić się potrzeba upodabniania się w coraz większym stopniu do
Stwórcy, jeżeli chce odpowiedzieć na Bożą Miłość. Tak więc nie
pozostaje nam nic innego jak wzrastanie w miłości i świętości, w
miłosierdziu i wybaczeniu. Otwieramy się wówczas coraz bardziej na
wezwania Boga do współpracy z Nim. Wzrastanie na obraz i podobieństwo Boże jest
głęboko zakorzenione w naszym sercu, będąc ludzką potrzebą i pragnieniem.
Pragnienie
osobistego wzrastania musi wypływać z głębokiej wewnętrznej potrzeby i chęci
stawania się coraz bardziej podobnym do umiłowanej osoby, do Pana Boga.
NAJWIĘKSZĄ
KRZYWDĄ, JAKĄ CZŁOWIEK MOŻE WYRZĄDZIĆ SAMEMU SOBIE, JEST ZANIEDBANIE OSOBISTEJ
PRACY NAD SOBĄ.
Msza
święta jest niczym innym jak ucztą z Boskim przyjacielem. I jeszcze czymś
więcej. To żywa ofiara życia Jezusa – Syna Bożego; życia które za nas jest
oddane i dla naszego zbawienia. Ofiara za nasz pokój i naszą miłość. Z tego też
względu eucharystyczna miłość Chrystusa zasługuje na to, abyśmy ją przeżywali.
Abyśmy odczuli jej piękno. Abyśmy byli świadomi ofiarowanej nam łaski i
otworzyli się na nią. Abyśmy z miłością przychodzili na Mszę świętą i
traktowali ją świadomie i odpowiedzialnie.
Piękno
Mszy świętej polega na tym, że stanowi ona żywą ofiarę miłości Chrystusa, który
się za nas wydaje. Aby odczuć całą jej wielkość,
należy wejść głęboko w tajemnice Bożej miłości we wszystkim, nieustannie starać
się żyć tą miłością i odpowiadać na nią swoim własnym życiem.
Jest
to bardzo smutne, kiedy chrześcijanin niechętnie przychodzi na Mszę
świętą; to wyraźny znak, że niczego nie pojmuje. Grozi mu wówczas
duchowa posucha, pustynia i śmierć, a jednocześnie istnieje realne
niebezpieczeństwo, że nie będzie mógł rozwijać w sobie tych darów, którymi Bóg
go obdarzył.
Każde
pójście na Mszę świętą musi być świadomym czynem, bardzo osobistym, stanowiącym
wyraz głębokiej wiary w rzeczywistą obecność Chrystusa w Eucharystii.
Jak
już wiemy, pierwszym aktem w ofierze Mszy świętej jest uznanie swoich
grzechów i modlitwa o zmiłowanie Boże. Jest to warunek, po spełnieniu
którego może rozpocząć się uroczystość eucharystyczna. Chrześcijanin musi żyć
właśnie tym wymiarem Mszy świętej w swoim życiu, w swojej Eucharystii. Musi
najpierw żyć dla innych i to bez stawiania warunków. A więc jeśli
znajdziemy się w takich okolicznościach życiowych, w których uczyniliśmy coś
przeciwko drugiemu, niszcząc tym samym możliwość wspólnoty, NATYCHMIAST, BEZ
ODKŁADANIA, MUSIMY wszystko naprawić.
Jeśli
chrześcijanin żyje w niezgodzie z innymi wzniecając kłótnie i konflikty, które
psują wzajemne relacje między ludźmi, tym samym ZAPRZECZA ISTOCIE SWOJEGO
CHRZEŚCIJAŃSTWA. Kto nie wybacza, ten sam sobie zamyka drzwi, niech więc nie
liczy na wybaczenie.
Gdyby
ludzie mieli w sobie ducha pojednania i większą gotowość do wybaczenia, nie
byłoby konfliktów, wojen, rozwodów, pijaństwa, narkomanii, samobójstw, depresji
i wszelkich innych nieszczęść. Jak
więc widzimy, problem polega nie na tym, że człowiek popełnia BŁĘDY,
POMYŁKI LUB GRZESZY, lecz że ludzkość nie jest zdolna do wybaczenia i
pojednania.
Pojednanie
z samym sobą oznacza przede wszystkim akceptację
siebie. To samo dotyczy drugiego człowieka i Boga. Akceptacja tworzy
nową wspólnotę, która uszczęśliwia, ubogaca i nadaje sens ludzkiemu życiu i
pracy, sens istnienia na tym świecie. Izolacja wskutek grzechu
czyni człowieka nieszczęśliwym. Stąd też najważniejszym
zadaniem każdego, kto się udaje na Msze świętą, jest wybaczenie innym, prośba o
wybaczenie dla siebie i głoszenie Bożego miłosierdzia. Słowami i uczynkami
oraz życiem trzeba świadczyć o wielkodusznym wybaczeniu Bożym i modlić się o
łaskę wybaczenia i pojednania. Natomiast podczas Mszy należy Bogu oddać
w modlitwie tych wszystkich, którzy się jeszcze nie pojednali ze sobą.
Podczas
Mszy świętej sam Bóg przemawia do nas. Słuchając
Słowa Bożego ze Starego i Nowego Testamentu oraz Ewangelii jesteśmy świadomi,
że jest to Słowo skierowane do nas przez proroków, apostołów i ewangelistów.
Przed odczytaniem Ewangelii uczyniliśmy znak krzyża na czole, na ustach
i na sercu. Oznacza to naszą obietnicę, że będziemy rozmyślać o Słowie Bożym,
mówić o nim i przechowywać je w sercu tak, jak przechowuje się
największy skarb. Stąd wypływa nasze najważniejsze zadanie w codziennym
życiu: nieustannie rozmyślać i rozpoznawać głos Boży we wszystkich
wydarzeniach, porównywać to, co usłyszeliśmy z doświadczeniami opisanymi w
Piśmie Świętym Nowego Testamentu i świadczyć o tym własnymi słowami, kiedy
mówimy innym o Bogu. Umiejętność rozpoznawania głosu Bożego, życia
nim i wyjaśnianie go innym oznacza mówienie w imię Boże. To
zadanie wypływa z wypełnienia misji prorockiej. Jeśli tak się dzieje w twoim
życiu, sam promieniujesz Bożym życiem, opromieniasz nim swoją rodzinę,
wspólnotę i wreszcie cały świat. Jesteś tym, który rozumie mowę Boga i
przybliża ją swoim bliźnim.
We
Mszy Świętej jest moment ofiarowania naszych darów, a
więc chleba i wina, które mocą Bożych słów przemieniają się w Boskie
dary CIAŁA I KRWI Pana naszego, Jezusa Chrystusa. W ten sposób
następuje niewyobrażalna wymiana darów, a Bóg nie da się nigdy wyprzedzić w
dążeniu. My przynosimy trochę zwyczajnego chleba i wina, a Bóg obdarza nas
Boskim chlebem i winem, Ciałem i Krwią swojego Syna. Przeistoczenie, które się
dokonuje, jest równoważne pierwszemu aktowi cudu stworzenia. Wystarczy
jedno SŁOWO i następuje pełna przemiana – PRZEISTOCZNIE. Dokonuje
się ono niewidocznie, lecz całkowicie realnie. Staje się
faktem, przez który Bóg przygotowuje swojemu pielgrzymującemu ludowi pokarm
i napój na długą podróż przez całe ziemskie życie. Nie chodzi tu
tylko o sam fakt przeistoczenia, lecz również o WEZWANIE do stawania się nowym
człowiekiem tak, aby to boskie PRZEISTOCZENIE zaczęło przemieniać życie każdego
z nas w DAR, abyśmy mogli obdarzać, ofiarować siebie, lecz także przyjmować
dary od innych. W tym zawarte jest wielkie dziękczynienie, które
wypływa z OFIARY EUCHARYSTYCZNEJ.
My,
jako chrześcijanie mamy nieustannie wzrastać, ABY STAWAĆ SIĘ CIĄGŁYM
DAREM DLA BOGA I LUDZI. Tu właśnie zaczyna się to wcielenie pokoju
Chrystusowego w życie, do którego jesteśmy wezwani przez Eucharystię.
Duch Eucharystyczny oznacza gotowość do rozdawania siebie innym. Sprzeciwia
się temu całkowicie duch miłości własnej i pychy, którą człowiek przejmuje od
innych i w ten sposób rani ich i zabija. Chrystus pragnie, abyśmy się
stali nie tylko DAREM jeden dla drugiego i wszyscy dla wszystkich, lecz abyśmy
również byli gotowi dać jako DAR wszystko, co posiadamy i czym dysponujemy,
ponieważ to, co ofiarujemy innym z miłością eucharystyczną, zostaje
przetworzone w coś nowego i piękniejszego. Rodzą się wówczas nowe,
zdrowe relacje.
Jedną
z ważnych części Mszy św. stanowi ULECZENIE, UZDROWIENIE DUCHOWE, PSYCHICZNE I
CIELESNE. Grzech w swej istocie jest zawsze
tym, co niszczy w człowieku wartości już istniejące lub przeszkadza temu, co
powinno w nim wzrastać i rozwijać się. WSZYSTKO WIĘC, CO NISZCZY
PRZYJAŹŃ, RADOŚĆ, MIŁOŚĆ, ZAUFANIE, NADZIEJĘ, WIARĘ LUB BLOKUJE ICH WZROST,
JEST GRZESZNE. A tam, gdzie jest grzech, tam człowiek jest zraniony, chory i
niezdolny do takiego życia, do jakiego został stworzony. Nie
powinniśmy zatem wychodzić z kościoła, dopóki nie doznamy wewnętrznego
uzdrowienia, dopóki nie wyzwolimy się z grzechu i nie poczujemy się wolni, a
tym samym uzdolnieni do nowego przeistaczania świata.
Po
wyjściu z kościoła jesteśmy wezwani, aby nieść dalej dar uzdrawiania. Nie
oznacza to wcale, że jesteśmy wezwani do czynienia cudów, lecz takich, które
pobudzają do „miłości”. MIŁOŚĆ bowiem jest tą siłą,
która leczy. Najpierw jednak sami potrzebujemy wewnętrznego
uzdrowienia. SKIEROWANIE DO CZŁOWIEKA SŁÓW NADZIEI, DODANIE MU ODWAGI, UDZIELENIE
DOBREJ RADY, WYJŚCIE NAPRZECIW DRUGIEMU – TO WSZYSTKO OZNACZA
UZDROWIENIE. Bo tak jak jedno złe słowo może zabić duszę, wprowadzić ciemność,
zgasić pokój i radość, odebrać sens życia, tak samo, lecz w odwrotnym kierunku,
działa każde dobre słowo, wyrastające z Bożego Słowa. Człowiek jest najbardziej
zraniony i obolały wtedy, kiedy jego bliźni nie potrafią i nie chcą go niczym
darzyć, a zdrowieje, kiedy ludzie mu ofiarują i kiedy on sam staje się dla nich
darem.
IDŹ
W POKOJU I PRZYJDŹ PONOWNIE
Kiedy
wychodzimy z kościoła po błogosławieństwie, z życzeniem „idźcie w pokoju”,
oznacza to, że otrzymaliśmy jeszcze raz łaskę, ale i zadanie, abyśmy w naszym
codziennym życiu stali się błogosławieństwem dla innych. UŚWIĘCANIE
ŻYCIA BŁOGOSŁAWIEŃSTWEM I POKOJEM JEST BOSKIM ZADANIEM. W istocie
oznacza ono powrót Boga do świata, tego samego świata, który przez
nieposłuszeństwo oderwał się od Niego zrywając więzy
przyjaźni. To jest przygotowanie drogi Panu na Jego przyjście i przebywanie z
synami ludzkimi.
KAŻDY, KTO ZDECYDUJE SIĘ WYPEŁNIAĆ TO
ZADANIE NA SERIO I SERCEM, TEN BĘDZIE MIAŁ WIELE TRUDNOŚCI W ŻYCIU, ALE TEŻ I
WIELE RADOŚCI. Z pewnością wydarzy mu się to, co
kiedyś przydarzyło się prorokowi Eliaszowi. BĘDZIE ZMĘCZONY
ZŁOŚLIWOŚCIĄ I NIEPOROZUMIENIEM, WYNIKAJĄCYM Z LUDZKIEJ GŁUCHOTY I
ŚLEPOTY. I BĘDZIE MIEĆ POKUSY, BY RZUCIĆ WSZYSTKO I UCIEC OD ŚWIATA, by
oddać się złu. To może się wydarzyć każdego dnia. Im bardziej świadomie
będziemy się bronić przed złem wybierając dobro, w tym większym stopniu
będziemy wewnętrznie zmęczeni. W TAKICH MOMENTACH POWINNIŚMY
UCIEKAĆ SIĘ DO JEZUSA, DO SPOTKANIA Z NIM W OFIERZE MSZY ŚWIĘTEJ, ABY
KONTYNUOWAĆ RAZEM Z NIM ODKUPIENIE ŚWIATA I WŁASNEGO ŻYCIA”.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz