wtorek, 25 listopada 2014

Temat III. Załączniki do pracy w grupach

1. Getsemani
Zgodnie z relacją św. Marka Jezus i uczniowie po odśpiewaniu hymnu zamykającego ucztę paschalną „wyszli w stronę Góry Oliwnej” (Mk 14,26), gdzie u jej podnóża w miejscu zwanym Getsemani Jezus w towarzystwie trzech uczniów – filarów Kościoła, pozostał na modlitwie.
Miejsce to było znane, gdyż wg. św. Łukasza Jezus podczas swojej kilkudniowej działalności w Jerozolimie, po całodziennym nauczaniu w świątyni, wieczorem „wychodził i noce spędzał na górze zwanej Oliwną” (Łk 21, 37).
Nazwa Getsemani jest hellenistyczną formą słów hebrajskich: Gat-Szemane czyli „tłocznia oliwy”. Być może od znajdującej się tam tłoczni do której okoliczni plantatorzy przynosili swoje oliwki.
Drzewo oliwne obok figi i krzewu winnego jest najbardziej charakterystycznym drzewem
w Izraelu. Ponieważ przez cały rok pozostaje zielone, stało się symbolem człowieka sprawiedliwego,otoczonego Bożym błogosławieństwem, jak również obrazem mądrości, która prowadzi do sprawiedliwości.
Zarówno w Izraelu, jak i w pozostałych krajach starożytnego Wschodu oliwa miała ważne
znaczenie w różnych aspektach życia ludzkiego: spożywana na co dzień odżywiała ciało, spalana
w lampach dawała światło, a używana w zabiegach lekarskich przynosiła zdrowie.
Ponadto osoby poświęcone bogom, czy to kapłani, czy też królowie, wchodziły w posiadanie powierzonych im urzędów w czasie obrzędu namaszczenia oliwą. Stąd też w Piśmie św. namaszczenie oliwą oznaczało błogosławieństwo, poświęcenie, wyraz uznania przez Boga
i wyróżnienie wobec ludzi.
Człowiek „namaszczony” (po hebr. mašiah, po gr. christos) stawał się osobą nietykalną
i świętą, postacią, której należy oddawać szacunek a nawet cześć religijną. W tym kontekście niezwykłej wymowy nabiera fakt, że Jezus Chrystus, czyli „Namaszczony” przez Boga Duchem Świętym i powołany do spełnienia zbawczego dzieła, w ostatni wieczór przed swą śmiercią idzie do ogrodu Getsemani aby tam się modlić właśnie pod baldachimem drzew oliwnych, ze swej natury symbolizujących Jego posłannictwo.

--------------------------------------------------------------------------------

2. Noc
Biblia zawiera ponad 300 odnośników do słowa „noc”. Mniej więcej 100 razy pojawia się ten termin w kontekście wyznaczania rytmu dobowego lub też określając minione dni. Jako dopełnienie dnia, noc jest elementem nadającym ład przyrodzie i ludzkiemu życiu: „i tak upłynął wieczór i poranek – dzień...” (Rdz 1, 5-31). Dzień i noc jako stworzone przez Boga należą tylko do Niego, istnieją jednak dla dobra całego stworzenia.
Jako element rytmu życia, noc może być symbolem zaprzestania pracy, podobnie jak dzień jest związany z ludzką działalnością. W przypowieści Jezusa o robotnikach w winnicy, są oni najmowani na dzień, a za wykonaną pracę otrzymują wynagrodzenie po zapadnięciu zmroku (Mt 20, 1-16). innym razem Jezus powiedział: „Potrzeba nam pełnić dzieła Tego, który Mnie posłał, dopóki jest dzień. Nadchodzi noc, kiedy nikt nie będzie mógł działać” (J 9, 4).
Zgodnie z wyobrażeniem nocy jako połowy doby, wiele biblijnych odnośników na temat nocy to wzmianki na temat czasu wydarzeń. Niektóre z czynności są stale obecne w życiu: sen, okazywanie gościnności podróżnym, seksualność.
Liczne są odnośniki na temat wydarzeń nadprzyrodzonych do których dochodzi właśnie w nocy jak objawicielskie wizje udzielone przez Boga ludziom np.: Jakub, Samuel, Natan, Salomon, Daniel, Paweł.
Noc łączy się ze snami, które miały dla ludzi ogromne znaczenie. Jest to również czas wizyty aniołów (Łk 2, 8-14; Dz 5, 19; 12, 7; 27, 23), Jezus chodził w nocy po morzu (Mt 14, 25).
Noc jest czasem praktykowania pobożności. Jezus spędzał niekiedy noce na modlitwie (Mt 14, 23; Łk 6, 12). W Księdze Psalmów opisani są ludzie, którzy nocą otrzymują pouczenie (Ps 16, 7), śpiewają (Ps 42, 9), medytują (Ps 63, 7; 119; 148), rozmyślają w sercu (Ps 77, 7) i wspominają Boże imię (Ps 119, 55).
Dając wytchnienie od zajęć pochłaniających całą uwagę, noc może oznaczać przypływ niepokojących myśli i emocjonalnego cierpienia. Biblijnym archetypem jest bezsenna noc. Psalmista wielokrotnie opisał noc jako czas płaczu (Ps 6, 7; 30, 6; 42, 4; 77, 3), niepokojów (np. w Ps 121, 6 księżyc razi w nocy ) lub bliżej nieokreślonych strachów (Ps 91, 5). Hiob mówił o nocy męki wyznając: „gdy nastanie wieczór, leżę pełen niepokoju aż do świtu” (Hi 7, 3-4).
Od niepamiętnych czasów noc łączono z czarami i niebezpieczeństwem. Wiele nocy opisanych w Biblii ma takie cechy: wyjście Izraelitów z Egiptu, Jakub stanął nocą do budzących grozę zapasów z anielskim przeciwnikiem.
Noc jest czasem ucieczki przerażonych ludzi: Józef z rodziną uciekł do Egiptu nocą, Piotr wymknął się podczas ciemności z więzienia, Paweł potajemnie opuścił Damaszek. Wydarzenia towarzyszące aresztowaniu i procesowi Jezusa przeniknął mrok ciemności i tajemniczość nocy.
Kolejna grupa obrazów ma charakter militarny. Świt był tradycyjną porą rozpoczęcia ataku, podczas nocy rozmieszczano wojska przed bitwą mającą nastąpić następnego dnia. Nocny atak był śmiałym i ryzykownym przedsięwzięciem, którego sukces w dużej mierze zależał od zaskoczenia.
Jeden z najbardziej przejmujących fragmentów dotyczących nocy stanowi odrębną kategorię. Nocą Judasz zdradził Jezusa. Po spożyciu paschalnego chleba, który otrzymał z ręki Jezusa „zaraz wyszedł. A była noc” (J 13, 30). Nastąpiło tam połączenie znaczenia dosłownego i duchowego, tworząc tragiczny obraz duszy pogrążającej się w wiecznej ciemności.

----------------------------------------------------------------------------------------------

3. Trwoga
W opisie godzin spędzonych w Ogrójcu św. Marek bardzo realistycznie ukazuje ludzką reakcję Jezusa na przewidzianą i oczekiwaną mękę: „zaczął drżeć i odczuwać trwogę” (Mk 14, 33). Dwa czasowniki użyte przez ewangelistę: thambeisthai i ademonein zestawione razem wyrażają bardzo intensywne uczucie.
Pierwszy z nich oznacza przede wszystkim zdumienie, które sprawia, że człowiek staje oszołomiony i przerażony tym, co ogląda. W ewangelii markowej to zdumienie, rodzące strach i niemal odbierające dech w piersiach, może być u różnych osób spowodowane niezwykłymi wydarzeniami: uzdrowienie opętanego (Mk 1, 27), widokiem młodzieńca siedzącego w białych szatach w pustym grobie Jezusa (16, 5) albo bardzo wymagającymi słowami Mistrza, które w pierwszym momencie odstraszały uczniów od dalszego naśladowania Go (10, 24. 32).
W każdym przypadku człowiek zostaje zaskoczony czymś zupełnie nieprzewidzianym i w pierwszym momencie zdaje się nawet tracić siły do uczynienia jakiegokolwiek gestu.
Drugi natomiast czasownik (ademonein) wskazuje na stan wielkiego niepokoju i trwogi. W tym kontekście bardzo zrozumiałe stają się słowa Jezusa, który w stanie wielkiego przerażenia, wewnętrznego drżenia i trwogi wyznaje swoim uczniom: „Smutna jest moja dusza aż do śmierci" (Mk 1, 34).
Noc w Ogrodzie Oliwnym jest dla Jezusa godziną zmagania się z samym sobą. Podkreśla to nawet św. Łukasz, który gdzie indziej woli nie wnikać w ludzkie uczucia Jezusa, teraz jednak tylko on jeden pisze: kai genomenos en agonia ektenesteron proseucheto – „Pogrążony w udręce jeszcze usilniej się modlił (Łk 22, 44).
Agonia w języku greckim nie oznaczała fizycznego konania, z którym łączy się ustawanie akcji serca, choć niektórzy komentatorzy i tłumacze chcą temu słowu nadać właśnie taki sens, biorąc pod uwagę lekarski zawód Łukasza.
Terminem agonia określano w pierwszym rzędzie walkę zapaśników na igrzyskach, zawody sportowe, występy oratorów bądź adwokatów w sądzie, ale także duchowy stan czy nastrój, który mógł towarzyszyć zawodnikowi przed walką i w czasie jej trwania, a zatem tremę, lęk czy trwogę wynikającą z wątpliwości co do pomyślnego wyniku zawodów lub występu.
Jezus w Ogrójcu walczy sam ze sobą. Z jednej strony podjął decyzję umrzeć za ludzi, z drugiej jednak odczuwa trwogę i pojawia się w Nim pokusa uniknięcia męki. Jego walka wewnętrzna jest tak silna, że aż się poci, a przy tym „Jego pot stał się podobny do gęstych kropli krwi, sączących się na ziemię" (Łk 22, 44). Owe „krople krwi" - thromboi haimatos - należą do greckiego języka medycznego i oznaczają grudki zakrzepłej krwi. Niektórzy lekarze dowodzą, że tzw. hematidroza, powierzchniowe wydzielanie krwi z potem, jest normalnym zjawiskiem biologicznym, choć bardzo rzadkim.
Szczególny przypływ strachu, trwogi czy gwałtowny wstrząs moralny może spowodować przepełnienie krwią włoskowatych naczyń naskórka, co prowadzi do rozerwania delikatnej ich ścianki. Krew wówczas przenika do gruczołów potnych bez uszkodzenia naczyń krwionośnych i wraz z potem wylewa się na zewnątrz.
Nikogo nie powinno gorszyć to, że Jezus, prawdziwy Bóg i prawdziwy Człowiek, doznawał najgłębszego smutku i przejmującej trwogi na myśl o zbliżającej się męce i śmierci. Śmierci Bóg nie uczynił. Ona „weszła na świat przez zawiść diabła i doświadczają jej ci, którzy do niego należą" - pisał mędrzec starotestamentalny (Mdr 2, 24).
Jezus nie podlegał władzy szatana, lecz musiał doświadczyć jej okowów po to, aby z tego właśnie jarzma wyrwać człowieka i uczynić go zupełnie wolnym. Jego noc w Ogrodzie Oliwnym jest czasem zmagania się z Księciem ciemności, który po pierwszym kuszeniu na pustyni „odstąpił od Niego aż do czasu" (Łk 4, 13).
Będąc Bogiem, Jezus ma nad nim władzę, jednakże jako Człowiek musi się liczyć z potęgą jego podszeptów. Dlatego też uprzedza i prosi swoich uczniów, którzy towarzyszą Mu do Getsemani: „Módlcie się, abyście nie ulegli pokusie" (Łk 22, 40). Modlitwa okazuje się więc skutecznym narzędziem w walce z pokusami. „Duch wprawdzie ochoczy, ale ciało słabe" (Mk 14, 38), dlatego trzeba je wesprzeć nadprzyrodzoną mocą. Aby pokazać, że właśnie tak jest naprawdę, On sam najpierw „oddalił się od nich na odległość jakby rzutu kamieniem, upadł na kolana i zaczął się modlić..." (por. Łk 22, 41).

---------------------------------------------------------------------------

4. Modlitwa
Św. Łukasz wyobrażał sobie Jezusa modlącego się na kolanach, co nam kojarzy się z postawą przyjmowaną najczęściej w czasie każdej naszej modlitwy. Tymczasem dwaj poprzedni ewangeliści są w tym miejscu o wiele bardziej dosadni. Mateusz pisze: Jezus „odszedłszy nieco dalej, upadł na twarz" (Mt 26, 39), zaś Marek podaje: „odszedłszy nieco dalej, upadł na ziemię" (Mk 14, 35). Tak postępuje tylko sługa wobec swojego pana. Jezus modli się w Ogrójcu jak ktoś, kto uznaje ogromny dystans oddzielający go od wielkości Boga. Postawa ta jest też chyba wyrazem owej walki wewnętrznej, w której ludzki rozsądek i naturalny lęk przed śmiercią zmagał się ze zbawczą wolą Boga.
Każdy z ewangelistów nieco inaczej przekazał tekst modlitwy Jezusa. Najdłuższy i najbardziej wymowny jest on w Ewangelii św. Marka. Jezus modli się: „Abba, Ojcze, dla Ciebie wszystko jest możliwe, zabierz ten kielich ode Mnie. Lecz nie to, co Ja chcę, ale to, co Ty niech się stanie" (Mk 14, 36). Jezus zwraca się tutaj do swego Ojca w znamienny sposób. Tak Żydzi się nie modlili. Ta aramejska forma zwracania się do ojca abba należała pierwotnie do zdrobniałej mowy dziecięcej i zawierała w sobie ten sam ładunek emocjonalny, co nasze słowo „tata" lub „tatuś”.
Św. Marek podaje w swym dziele na początku modlitwy formę aramejską tego zwrotu, chcąc przez to zaznaczyć, że w tym miejscu cytuje autentyczne słowo Jezusa, które wskazuje na głęboką, serdeczną więź Jezusa ze swym Ojcem. Jego wzorem także chrześcijanie mają wołać do Boga w Duchu Świętym: „Abba" (por. Rz 8, 15; Ga 4, 6).
Po tym bardzo czułym zwrocie następne słowa modlitwy w wersji Markowej wyrażają wielką ufność i wiarę Jezusa: „Dla Ciebie wszystko jest możliwe" (14, 36). Właśnie takiego zawierzenia uczył wcześniej tych, którzy zwracali się do Niego o pomoc. Do ojca, którego dziecko było chore na epilepsję, powiedział: „Wszystko jest możliwe dla tego, kto wierzy" (9, 23), zaś do apostołów, przerażonych i pytających: kto może się zbawić, jeśli zbawienie jest tak trudno osiągalne dla bogatych, rzekł: „U Boga wszystko jest możliwe" (10, 27). We wszystkich tych trzech tekstach słowa są prawie identyczne. W Ogrodzie Oliwnym Jezus wciela w czyn to, czego nauczał innych: powierza Bogu cały swój los, swe życie i śmierć. Bóg może wszystko, a to, co uczyni, będzie na pewno dobre.
Następne słowa Jezusa bezpośrednio wyrażają Jego walkę wewnętrzną: pójść na mękę, czy też nie. Jego modlitwa jest bardzo śmiała i pełna naturalnych, ludzkich emocji: „Zabierz ten kielich ode Mnie", czyli (porzucając język symboliczny) nie dopuść, aby dosięgła Mnie męka, aby spoczęła na Mnie ręka kata, która rozszarpie ciało i zada mu śmiertelny cios.
Wyrażając przed Ojcem wołanie swego ciała, prosi: „Oddal ode Mnie ten kielich", ale zaraz natychmiast stwierdza z całym przekonaniem: „Lecz nie to, co Ja chcę, ale to, co Ty niech się stanie". Dla Niego wola Ojca jest święta i niepodważalna. Jakakolwiek by ona nie była, trzeba ją przyjąć z uległością. Niech ona wypełni się w najdrobniejszym nawet szczególe zarówno w niebie, jak też na ziemi, właśnie tak, jak On sam polecał się modlić w Ojcze nasz.
Z całej Modlitwy Pańskiej być może najtrudniejsza do wypowiedzenia jest prośba: „Bądź wola Twoja jako w niebie, tak i na ziemi". Gdy ją traktujemy na serio, kiedy ją wypowiadamy świadomie i z pełnym zawierzeniem, wówczas tracimy prawo do przedstawiania własnej woli.
Tymi słowami składamy swój los w ręce Ojca kochającego nas nieskończenie i pragnącego tylko i wyłącznie naszego dobra. Pozwalamy Mu kierować każdym naszym krokiem, nawet jeśli droga także naszego życia poprowadzi do zbawienia przez krzyż. Wówczas stajemy się podobni do Piotra, do którego Jezus powiedział: „Gdy byłeś młodszy, opasywałeś się sam i chodziłeś, gdzie chciałeś. Ale gdy się zestarzejesz, wyciągniesz ręce swoje, a inny cię opasze i poprowadzi, dokąd nie chcesz" (J 21, 18).

-------------------------------------------------------------------------------------

5. Pojmanie
Choć Góra Oliwna mogła pomóc w ucieczce, Jezus nie miał zamiaru obrać takiej drogi. Już wcześniej dobrowolnie wybrał drogę krzyża i dlatego teraz świadomie wyszedł naprzeciw zbliżającemu się do Niego zdrajcy. Kroczył na spotkanie swych oprawców odważnie, pełen majestatu, a nawet zdawał się z nich szydzić: „Wyszliście z mieczami i kijami, jak na zbójcę, żeby Mnie pochwycić. Codziennie nauczałem u was w świątyni, a nie pojmaliście Mnie" - mówił im i dodał na koniec, wyrażając tym samym wewnętrzną zgodę na wszystko, co miało się z Nim stać: „Ale Pisma muszą się wypełnić" (Mk 14, 48-49).
Ten Jego królewski majestat i dostojeństwo odmalował najlepiej w swej opowieści św. Jan, który tchnął w swój opis pojmania niepowtarzalną atmosferę: „Jezus wiedząc o wszystkim, co miało na Niego przyjść, wyszedł naprzeciw i rzekł do nich: «Kogo szukacie? » Odpowiedzieli Mu: «Jezusa z Nazaretu». Rzekł do nich Jezus: «Ja jestem». Również i Judasz, który Go wydał, stał między nimi. Skoro więc rzekł do nich: «Ja jestem», cofnęli się i upadli na ziemię. Powtórnie ich zapytał: «Kogo szukacie? » Oni zaś powiedzieli: «Jezusa z Nazaretu». Jezus odrzekł: «Powiedziałem wam, że Ja jestem. Jeżeli więc Mnie szukacie, pozwólcie tym odejść»” (J 18, 4-8).
Aż trudno uwierzyć, by tak prędko mogły się zmienić role. Żołnierze, którzy zamierzali rzucić się na Jezusa z mieczami i kijami, nagle stali się potulnymi sługami, a Ten, który miał być pojmany jako złoczyńca, odebrał od nich uniżony hołd. Ogród Oliwny w jednej chwili przeobraził się w świątynię, w której oddaje się cześć Panu Chwały.
Ci, którzy przyszli do Ogrodu Oliwnego, aby Go pojmać, także nie uwierzyli w Jezusa. Jednakże gdy tylko przebrzmiały Jego słowa, cofnęli się i upadli przed Nim na twarz, jak się pada przed samym Bogiem. Oto jak wielką moc ma słowo Boga. Tę właśnie moc sławił swego czasu psalmista, śpiewając: „Głos Pana wstrząsa pustynią, głos Pana zgina dęby, ogałaca lasy, a w Jego pałacu wszystko woła: «Chwała»!” (Ps 29, 8-9). Jest on tak potężny, że potrafi sparaliżować, czy też nieomal zmiażdżyć kruche stworzenie.
Niestety, nikt z obecnych w Ogrójcu nie wyciągnął właściwych wniosków z cudu, który się tam dokonał. Na dźwięk objawionego im imienia: „JA JESTEM” upadli na ziemię, lecz na dźwięk następnych, można by rzec: już czysto ludzkich słów Jezusa nabrali odwagi, powstali, po pocałunku Judasza rzucili się na Niego i związali Go powrozami. W tym momencie już czuli się przy Nim zupełnie bezpiecznie. Słowa nabrzmiałe boską mocą przeminęły, cud się rozwiał jak nocna zmora, a przy nich znowu stał Człowiek cichy i pokorny, który nawet skarcił Piotra, gdy ten sięgnął po miecz w Jego obronie. Mówiąc szczerze, cud się nie skończył. Jezus nie przestał być cudotwórcą, skoro wielkodusznie uzdrowił ucho zranionemu Malchusowi (por. J 18, 10; Łk 22, 51). Wszakże nikt z oglądających ten gest nie był w stanie pojąć jego znaczenia, tak bardzo zaćmione były umysły wszystkich.
Kiedy Jezus nie pozwolił Piotrowi bronić się mieczem, a nawet skarcił go, mówiąc: „Czy myślisz, że nie mógłbym poprosić Ojca mojego, a zaraz wystawiłby Mi więcej niż dwanaście zastępów aniołów?” (Mt 26, 53), kiedy uzdrowił zranionego sługę arcykapłana i dobrowolnie oddawał się w ręce służby świątynnej, wówczas apostołowie, zarówno przestraszeni, jak też całkowicie bezradni „opuścili Go i uciekli” (Mt 26, 56; Mk 14, 50).
W taki oto zupełnie nagły, nieprzewidywany i gwałtowny sposób dokonało się rozstanie apostołów z ich ukochanym Mistrzem: „Opuścili Go wszyscy i uciekli” (Mk 14, 50). Od tej chwili Jezus pozostanie zupełnie sam: bez rodziny, bez przyjaciół, bez obrońców w sądzie. Któż zresztą zdołałby prawdziwie wspomóc Go w zbawieniu świata?


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz